Region

Słodkie życie urzędnika

Maślanka i serek mogą być. Może jeszcze jogurt albo kefir. Jednym słowem samo zdrowie. Dla dietetyków sprawa jest jasna. Na przekąskę dobre jest wszystko, tylko nie słodycze.

W przypadku takiego ciasteczka wartość odżywcza jest praktycznie żadna. Jedynie dostarczamy zbędnych, pustych kalorii. Co myślę, negatywnie się później odbija na figurze, tym bardziej przy pracy urzędniczej, która jest pracą siedzącą – uważa Katarzyna Pikos, dietetyczka z Kliniki 4 health.

Figura rzecz ważna, ale chyba nie najważniejsza. Przynajmniej dla pracowników Urzędu Marszałkowskiego. Urząd ogłosił właśnie przetarg na dostawę artykułów spożywczych. Czytając jego warunki od razu widać, że kubki smakowe urzędników byle czego nie tolerują. Wśród kilkunastu pozycji znalazła się m.in. herbata cytrynowa Lipton Sun – z woreczkami na sznureczkach, kawa rozpuszczalna Jacobs, paluszki solone Lorenz czy mleko o zawartości tłuszczu 2 procent firmy Łaciate.

Skąd taka precyzja w wyborze produktów? – Stawiamy tutaj na osiągniecie pewnego poziomu jakości. Chcemy uniknąć takich bubli produkcyjnych jak podrabiana woda wysokozmineralizowana czy też zdrewniałe paluszki słone – stwierdza Łukasz Czopik, Śląski Urząd Marszałkowski.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Rzeczywiście, gdyby taki zdrewniały paluszek stanął w gardle na przykład zagranicznym gościom marszałka, mogłoby dojść do skandalu. I to na skalę międzynarodową.

Słodycze i przekąski kupuje też Urząd Wojewódzki. Ale nie robi tego w przetargu, bo po prostu wojewoda nie wydaje na herbatę i ciastka aż tylu pieniędzy co marszałek. – Musimy pogodzić dwie rzeczy: jakość i cena. Jakość musi być odpowiednia, dostosowana do prestiżu urzędu. No a cena nie za duża, ponieważ nie możemy szastać pieniędzmi publicznymi – mówi Maciej Wontor, zakład obsługi Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego.

Pieniędzmi na słodycze nie szasta też Urząd Miasta w Katowicach. Ale mimo to, w tym budynku czasami robi się bardzo słodko. – Raz w roku jest specjalna okazja. Prezydent organizuje konferencję prasową, tzw. noworoczną, czy też przy okazji świąt. I wówczas jest coś, czego w żadnym przetargu nie można zakupić, bo własnoręcznie przygotowane przez prezydenta makówki – stwierdza Waldemar Bojarun, rzecznik prasowy UM w Katowicach.

Ale jeszcze lepiej jest zrobić coś innego. Urszula Paździorek-Pawlik chce wprowadzenia w tyskich szkołach zakazu sprzedaży niezdrowych produktów. Jej zdaniem, o ile nad tym, co jedzą dzieci powinni czuwać dorośli, o tyle ci ostatni swój rozum mają i sami powinni wiedzieć co jest dla nich dobre. – Przy tylu godzinach pracy poskubanie herbatniczków, czy nawet orzeszków, myślę, że nie jest żadnym przestępstwem – uważa Paździorek-Pawlik, lekarz, radna w Tychach.

No pewnie, że nie jest. Patrząc na to, co serwuje się na stołach w śląskich urzędach, można odnieść wrażenie,że zdrowa żywność to w nich zakazany owoc. Ale drodzy urzędnicy, przecież nic nie smakuje tak dobrze, jak to, co zakazane. Może więc warto spróbować.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button