Region

Śmierdzi! Czy szkodzi?

Jak tu wytrzymać kiedy od kilku lat życie utrudnia działająca praktycznie pod oknem sortownia śmieci. Katarzyna Wilk mieszka naprzeciwko sortowni, i jak mówi gdyby tylko mogła zmieniłaby adres. – Wieczorami zwłaszcza i w nocy, jest tak nieprzyjemny i drażniący w gardło zapach, jakby były palone leki medyczne, albo odpady poszpitalne. Przy czym niektórzy pracownicy, nie wiem czy to potwierdzą, my mamy takie informacje, że były przywożone też worki po zwłokach – stwierdza Katarzyna Wilk.

Inni mieszkańcy są mniej krytyczni. Sortowni mówią tak, ale nie blisko miejsca zamieszkania. – Taki zakład jest oczywiście potrzebny, ale gdzieś tak z dala od ludzi – uważa Mieczysław Chwalba, także mieszka obok sortowni.

Zarówno właściciel zakładu, jak i jego adwokat byli dla nas nieuchwytni. Dotarliśmy do Rosjanki, która pracowała w sortowni rok, mówi, że to najgorszy rok w jej życiu. Swojego byłego pracodawcę podała do sądu, między innymi z powodu zaległości finansowych. W pracy miała segregować plastikowe butelki i worki foliowe. Rzeczywistość okazała się całkowicie inna. – Po prostu przywożono takie butelki, strzykawki, folie ze szpitali, tam nawet na końcówkach była krew i to było widać, były jeszcze worki przywiezione spod trupów – mówi Natalia Bryniak, była pracownica sortowni śmieci.

Na zdjęciach zrobionych amatorską kamerą dwa lata temu widać jak pracownicy sortowni zamiast wywieźć śmierdzące odpady na wysypisko – wywożą je w okolice domów. Ale urzędnicy uspokajają: to, że śmierdzi, nie oznacza, że łamane jest prawo. – Starostwo tą sprawę zna dość dobrze i firma Kris-Mar przestrzega obowiązujących przepisów w zakresie ochrony środowiska – przekonuje Piotr Dudała, rzecznik Starostwa Powiatowego w Będzinie.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Urzędnicy sprawę znają doskonale z dokumentów, a mieszkańcy – z życia. Pomysłu na rozwiązanie problemu od kilku lat nie ma. Bo, że poprawa atmosfery na linii mieszkańcy – właściciel sortowni jest potrzebna – nikt nie ma wątpliwości.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button