Śmierguśnicy, dynguśnicy

Sposób może i nietypowy, ale za to bardzo skuteczny. Karolina Nycz, przyjechała tylko wilamowicką tradycję zobaczyć – a stała się jej częścią: No nie chciałam tego za bardzo, planowałam iść do kościoła, ale widać, że nie pójdę za szybko. Szybko za to trzeba było dowozić amunicję, bo celów – co niemiara. Natrafiła się dziewczyna, to się ją wrzuciło, a będzie inna dziewczyna szła, i nie będzie się za bardzo opierała to też się ją wrzuci – zapowiada Mateusz, jeden ze “śmierguśników”. Jednak tych, które się opierały, nie było. Bo mieszkanki Wilamowic doskonale wiedzą, że ten dzień należy tutaj do mężczyzn. To jest tradycja, i to jest praktycznie dla każdej dziewczyny, którą napotkają, biorą i leją po prostu – mówi Gabrysia, “ofiara” tradycji. Młodzi za złe nie mieli. Co innego starsi. Musiałam w obronie stanąć bo ją do tego koryta włożyli, a ona jest trochę chora – opowiada Emilia Adamowicz, mieszkanka Wilamowic.
Nie chodzi o to, żeby komuś wylać na głowę wiadro wody, bo u nas tego nie było nigdy w tradycji, tylko żeby to była zabawa również miła dla tych ludzi.– tłumaczy Aleksander Nowak, Ośrodek Kultury w Wilamowicach. A zabawa była i to przednia, bo kto mógł, ten z lanego poniedziałku czerpał pełnymi…butelkami. Już od wczoraj. Całą noc się chodzi. Koło ósmej się zbieramy, i idziemy do pierwszych dziewczyn. No i do rana. Jak kto wytrzyma – mówi Łukasz. A jak kto wytrzyma, i ile, temu przyglądano się z boku. Pięcioletnia Zuzanna Nycz, przyjechała tutaj z Bielska Białej z tatą. I jak mówi ma swój sposób, żeby nie pozostać suchą: Trzeba się kryć przed nimi, żeby po prostu nas nie oblali, a w ogóle jak ktoś idzie, to może ich oblać. W ogóle wszyscy się tu boją przychodzić.
No i jak tu narzekać, kiedy do kąpieli jest się niesionym przez mężczyznę