Sokolnicy skuteczną bronią w walce z gołębiami?

W okolicach rybnickiego rynku panoszą się od lat. Jest ich coraz więcej również dlatego, że mieszkańcom ich obecność nie do końca przeszkadza. – Delikatnie zwracam uwagę. Niektórzy dziękują, niektórzy nie dziękują, robią na złość i specjalnie podkarmiają – przyznaje Włodzimierz Sularz, sokolnik.
Bo gołębie to, na wzór Krakowa, jedna z ciekawszych “atrakcji” i niemal wizytówka Rybnika. Podobno najchętniej dokarmiają je osoby, które są w mieście tylko przejazdem. A problem zostaje. Rok temu w jednej z rybnickich kamienic zalęgły się kleszcze obrzeżki. – Sytuacja była o tyle niebezpieczna, że kamienicę trzeba było wysiedlić, mieszkańców przesiedlić, a strych zdezynfekować – podkreśla Lucyna Tyl z rybnickiego magistratu.
Dlatego urzędnicy nie tylko z Rybnika, ale również z Katowic, postanowili rozprawić się z gołębiami, sypnęli pieniędzmi i zatrudnili sokolników. Ale podobno się opłaca. – Koszty przedsięwzięcia są dosyć wysokie, bo to co najmniej kilkanaście tysięcy złotych. Jednak są to koszty i tak niższe od ogromu pracy i nakładów związanych z oczyszczaniem miasta ze względu na duże ilości gołębi – uważa Waldemar Bojarun, rzecznik prasowy UM w Katowicach.
Gołębie zdają się w lot pojmować, że z takim przeciwnikiem nie ma żartów. – Wszystkie metody mechaniczne i dźwiękowe są skuteczne, ale ptactwo do nich potrafi się przyzwyczajać. Szczególnie ptaki miejskie, gołębie, które znają samochody czy tramwaje – stwierdza Sławomir Sularz.
Jastrzębie i sokoły, zdaniem ekspertów, są najbardziej skuteczną bronią. Sokolników na stałe już od ponad roku zatrudniają władze lotniska w Pyrzowicach. – Chodzi o to, żeby podczas startu i lądowania nie doszło do kolizji z ptakiem, który może rozbić szybę pilota lub wlecieć do silnika. A przy starcie i lądowaniu jest to bardzo niebezpieczne – wyjaśnia Cezary Orzech, rzecznik prasowy GTL-u.
Dwa drapieżniki będą krążyć nad rybnickim rynkiem przez trzy miesiące. I powoli wzbudzają coraz większe zainteresowanie, które niegdyś skupiano wyłącznie na gołębiach. – To jest dla nich przyjemne, bo mogą rozprostować skrzydła. Dostają za to nagrodę, to tak jak pies, który wychodzi z właścicielem na spacer. Też jest zadowolony, bo nie lubi siedzieć w jednym pomieszczeniu – mówi Sularz. A po takim nalocie gołębie raczej nie będą już nikomu wchodzić na głowę.