Spór o schronisko dla zwierząt w Chorzowie

Jeden z katowickich radnych zrobił w chorzowskim schronisku zdjęcia, które miały być dowodem na maltretowanie zwierząt. – Pokazali mi, zrobiłem zdjęcia, wyjechałem i to był dowód, że jednak bardzo dużo tych kotów, bo było ponad 30 – stwierdza Józef Zawadzki, katowicki radny. Jak twierdzą władze schroniska – radny znalazł się w nim nielegalnie. I z narażeniem zdrowia, bez odpowiedniego sprzętu otworzył zamrażarkę ze zwierzętami nie mordowanymi – a po prostu przeznaczonymi do utylizacji. To wszystko, żeby nas pogrążyć – tłumaczą.
Wszystko przez wynik kontroli przeprowadzonej kilka lat temu. Wtedy schronisko było jednym z gorszych w kraju. Przepełnione kojce, brud i zatrważająco wysoka liczba dokonywanych eutanazji. – W tamtych latach wiadomo, że schronisko niestety miało bardzo skromne środki finansowe – odczuwam, że tak jak kiedyś pracowaliśmy, tak i teraz pracujemy – stwierdza Stanisława Psonka, kierownik chorzowskiego schroniska. I jak twierdzą, pracowali ciężko, aby zwierzęta mogły w końcu żyć w normalnych warunkach.
– W razie gdyby to nie zostało wykonane tak jak stanowi przepis to wtedy są kary. Ale tutaj schronisko się wywiązało ze wszystkich obowiązków – zapewnia Ewa Wtorek z Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Katowicach.
Tych tłumaczeń nie przyjmuje jednak prezes Stowarzyszenia na Rzecz Ochrony Zwierząt “Gaja” Krystyna Laskiewicz. O tym, co działo się w schronisku w 2005 roku postanowiła powiadomić nie tylko policję i prokuraturę, ale również Prezydenta RP. – Jeżeli ktoś raz sobie pozwolił tak postępować wobec zwierząt, to jest kompletnie nie brak pieniędzy tylko brak serca. Nie wierzę, że się naraz radykalnie zmienił – tłumaczy.
W chorzowskim schronisku twierdzi się inaczej. I mimo że robią wiele by było lepiej, to nie potrafią się pogodzić z ciągłymi oskarżeniami. – Wydaje nam się, że wszystkie te działania są ukierunkowane na to, żeby Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami oddział Chorzów przestał prowadzić to schronisko. I próbuje się do tego doprowadzić metodami niezgodnymi z prawem – uważa Marek Olszewski, prezes oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.
Ale również tymi z prawem zgodnymi, bo mimo że wcześniej prokuratura umarzała śledztwa to ostatecznie sprawa trafiła do sądu.