Sporne spalarnie śmieci
Śmieci choć z pozoru nudne, to potrafią wywołujć emocje. I to nie tylko u zarządców wysypiska, którzy jak widać nie żywią sympatii do dziennikarzy.
To właśnie góry śmieci poróżniły włodarzy śląskich miast. A poszło o budowę supernowoczesnych spalarni odpadków. Pieniądze na nie obiecała Unia Europejska, a przygotowaniem projektu miał się zająć powołany ponad rok temu Górnośląski Związek Metropolitalny. I tu pojawił się problem, bo jak związek to nie wiadomo dokładnie kto.
Ruda Śląska i Katowice do wydawania pieniędzy na projekt się nie kwapią. Spalarnie mają służyć wszystkim, toteż niech wszyscy się złożą. Tu jednak – nie – mówi prezydent Sosnowca, bo miasto swoje wysypisko już projektuje.
Współudział w kosztach budowy spalarni nie podoba się też władzom oddalonej od serca aglomeracji Dąbrowy Górniczej. Nie wiadomo bowiem czy i na ile miasto na ich budowie skorzysta. Ale na razie władze do sprawy podchodzą dyplomatycznie.
Rozmowy nie dają jednak większych rezultatów, przez ostatnich kilka miesięcy. Wszystko w ramach Górnośląskiego Związku Metropolitalnego, który miał sprawić, że miasta będa mówić wspólnym głosem. Tyle, że nie mówią.
Jednak tu żarty się kończą, bo jak nie połączy, to Unia Europejska nie będzie miała skrupułów i koło nosa może przejść 600 milionów złotych.
Dziennikarz Przemysław Jedlecki nie ma wątpliwości, że obecny konflikt to największa porażka GZM-u. A to dobrze nie wróży, bo spraw do załatwienia jeszcze wiele. Budowa spalarni miała być jedną z pierwszych.