Sposób na gapowiczów?

Brak biletu i szybsze bicie serca, gdy do autobusu wchodzą kontrolerzy. Takich doznań amatorzy miejskiej adrenaliny będą doświadczać coraz rzadziej. Teraz bilet będzie musiał mieć każdy. Jeżeli nie – kierowca po prostu nie wpuści go do autobusu. W Wielkiej Brytanii, czy Niemczech taki system funkcjonuje od lat. Od października chce go wprowadzić również KZK GOP.
Kiedy kontrolerzy biletów wchodzą do autobusu, serca pasażerów zawsze biją szybciej. Zwłaszcza tych, którzy z przejazdu autobusem korzystają niezupełnie legalnie.
Tomasz Musioł, jako kontroler z piętnastoletnim stażem niejedno widział. – Raz pasażer otworzył okno i wyskoczył z jadącego autobusu prosto pod jadące samochody. To było bardzo niebezpieczne – mówi Musioł, kontroler.
Ale takie sytuacje zdarzać się będą coraz rzadziej. KZK GOP chce liczbę podróżujących na gapę drastycznie zmniejszyć. – W autobusach przegubowych jeszcze tego robić nie będziemy, ale we wszystkich pozostałych pasażerowie będą wchodzić przednimi drzwiami, a kierowców będziemy prosić o sprawdzanie biletów – stwierdza Roman Urbańczyk, prezes KZK GOP.
A jest co sprawdzać. Jak mówią statystyki KZK GOP tych bez biletu w dłoni jest około 7%. Wszyscy, którzy go mają informację o nowych zasadach przyjmują z uśmiechem na twarzy. – Gdyby takie coś było to na pewno by skutkowało – nie ma biletu to się nie jedzie. Prosta zasada – uważa Piotr Borys.
Prosta, ale nie każdy ją zna. – Czasami w pełnym autobusie wszyscy mają bilety, a czasami z 10 osób połowa nie ma. Zależy od pory, rejonu, sytuacji – mówi Tomasz Musioł, kontroler.
Ten system już działa i to całkiem sprawnie na przykład w Sosnowcu. Kierowcy jednak do pomysłu podchodzą z ostrożnością. – Wsiadający pokazują bilet , ale tutaj robi się tłok. Wszyscy do jednego kasownika nie pójdą, a ja tam już nie widzę czy skasowali, czy nie skasowali – mówi Paweł, kierowca autobusu.
A jak nie skasowali, to serce znów może zabić szybciej, bo mimo nowego pomysłu KZK GOP kontrolerów nie zamierza się pozbywać.