Region

Sposób na złą p(r)assę?

To jest pretekst. Podsumowanie tej pierwszej części kadencji – mówi Eugeniusz Moś . A dobry pretekst nie jest zły. Jednak grunt to… sedno. – Właściwie wracamy do normalności i to jest powód naszego spotkania… – dodaje prezydent Świętochłowic .

Spotkania, na które Eugeniusz Moś dziennikarzy zaprosił po raz pierwszy. Dotąd, do prezydenta Świętochłowic w kryzysowych sytuacjach raczej się… dobijali. – Władza zrobiła krok w przód, czegoś się nauczyła, uświadomiła sobie, że być może to jest też potrzebne, że być może jest chaos informacyjny – stwierdza Jolanta Kubik, “Goniec Górnośląski”.

Chaos, któremu cykliczne spotkania mają zapobiec. Podczas pierwszego prezydent o swoich sukcesach i porażkach – mówił raczej ostrożnie. – To są takie skrajne określenia, skrajne pojęcia. Ja jestem z natury zwolennikiem ewolucyjnego dochodzenia do celu – mówi Eugeniusz Moś, prezydent Świętochłowic.

A cele, zwłaszcza te przedwyborcze, widoczne są na bilbordach. W większości – nadal tylko na nich – mówi Adrian Blondzik ze Stowarzyszenia “Wspólne Świętochłowice”. – Na pewno ma dobry PR i to mu trzeba na pewno zazdrościć takiego PR-u. Jest “I love SW” i to dzięki temu. Ludzie nie wiedzą tak na prawdę co się dzieje – uważa Blondzik.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

A swoje miasto – kochają – bywa, że bezwarunkowo. Jednak Rajmund Sorowski właśnie ze Świętochłowic ucieka. Lider eksportu, zatrudniający 200 osób po 11 latach przenosi się do… Zabrza. – Małych problemów jest tutaj setki, których – wydawało mi się – z urzędem zawsze można było załatwić. W tej chwili zamknęły się takie żelazne wręcz drzwi. W końcu pytamy się kto jest dla kogo. Nie zgodzę się, żebyśmy my byli dla urzędu miejskiego – wyjaśnia Sorowski.

A urząd, choć o współpracy z przedsiębiorcami mówi – do zaoferowania ma im niewiele. – Wymyślono, że Katowicka jest super złotą ulicą, że wobec tego tu będą kokosy z nieba leciały, po wyremontowaniu naszej ulicy – mówi Danuta Broż, właścicielka sklepu.

Ale nie lecą. I choć palm w centrum małego miasta od prezydenta wymagać trudno, łatwiej – rzetelnej informacji. A wiedza podawana na śniadaniowej tacy bywa… dozowana – ostrzegają specjaliści. – Przy takim spotkaniu prezydenci chcą tej łagodności od dziennikarzy, z którymi nie mają najlepszych relacji. No i oczywiście na śniadaniu prasowym bardzo łatwo nabrać wody w usta, a nawet i kawy – uważa dr Sebastian Chachołek, specjalista ds. marketingu politycznego.

Kawa, to wprawdzie w pracy dziennikarza rzecz niezbędna, ale trudno tylko na niej budować nadszarpnięty wizerunek.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button