Stadnina w płomieniach

Artur Spendel pierwszy zauważył pożar: Żech zobaczył dym, poleciałżech do stajni, żeby konie uwolnić, były przywiązane – poleciałech po nóż, jak żech przyszedł sam dym – jak żech otwarł boks – koń legnął i pozamiatane, zaczli my próbować inne konie ratować. Z płonącej stajni udało się wyprowadzić cztery konie. Osiem innych padło w swoich boksach. Próby gaszenia pożaru przez sąsiadów nie przyniosły efektu. Tym szlauchem co my mamy to nie bardzo – nie ma ciśnienia, dopiero jak strażacy przyjechali, to te ciśnienie było większe, to szybciej szło – relacjonuje Mariusz Spendel, który pomagał gasić pożar. Ale akcja strażaków i tak trwała całą noc. Na początku było straszne zadymienie, strażacy musieli pracować w aparatach powietrznych bo było za duże stężenie tlenku węgla – mówi Paweł Witoszek, strażak. Tylko cudem udało się zapobiec rozprzestrzenieniu pożaru na sąsiednie domy.
W okolicy nikt nie ma wątpliwości, że było to podpalenie. My tu codziennie jesteśmy do późna wieczora, wczoraj żeśmy wcześniej skończyli, wiadomo zabawa andrzejkowa, zabawa, ze znajomymi żesmy się umówili, no i… pech – mówi jeden z pracowników stadniny. Bardzo nieprzyjemne wrażenie, widok okropny, duży budynek, a po drugie co te biedne zwierzęta komuś winne są – dodaje Sławomir Bijak, strażak.
Róża Martynowska w tej stadninie trzyma swojego konia. Przeżył, bo został przeniesiony do nowego budynku: Zabawa w andrzejki, robienie sobie ogniska ze stajni, gdzie mieszkają zwierzęta, też czują ból, strach, to jest naprawde bardzo przykre. A nie zdarzyło się to po raz pierwszy. W tym samym miejscu ogień pojawiał się już dwukrotnie. Jeżeli chodzi o tamte zdarzenia, były to podpalenia, sprawca został ustalony – ten pożar na chwilę obecną nie ma związku z tamtą sprawą – uważa sierżant Sebastian Fabiański – KMP Mikołów. Ale policja dostała już sygnały o podejrzeniach mieszkańców. Jedna osoba została doprowadzona na przesłuchanie. I jeśli to efekt celowego działania – ktoś będzie musiał za to zapłacić.