Stanisław Oślizło kończy 72 lata

To miał być zwykły dzień w pracy. Jednak od samego rana z kwiatami przybywali znajomi i przyjaciele. Solenizant Stanisław Oślizło swoją przygodę z Górnikiem rozpoczął w 1960 roku. Dziś jest rzecznikiem prasowym zabrzańskiego klubu i przyznaje, że przez cały okres swojej kariery jego życie prywatne przeplatało się z tym klubem piłkarskim. – O narodzinach trzeciej córy dowiedziałem się w samolocie do Londynu. Właściwie Heniek Loska dowiedział się, dał znać na Okęcie, a Okęcie połączyło się z kapitanem, który pogratulował pasażerowi Stanisławowi Ośliźle urodzenia trzeciej córki – wspomina solenizant.
Był urodzonym kapitanem i motywatorem – tak mówi o nim inna legenda Górnika – Jan Banaś. – Był to prawdziwy kapitan, który potrafił wstrząsnąć drużyną i podpowiedzieć coś młodym chłopakom wprowadzając młodych zawodników. Był to przykład kapitana, którego trzeba by było naśladować – mówi. I tak postąpił Zygmunt Anczok, dla którego Oślizło był autorytetem, który mimo swojej pozycji w drużynie, był zawodnikiem z dużym poczuciem humoru i dystansem do siebie. – Był bardzo pogodny. Bardzo trudno go było wyprowadzić z dobrego nastroju dobrego. Nawet jak się mecz przegrało, to zawsze był jego najważniejszy głos – spokojnie, damy sobie radę innym razem – podkreśla Anczok.
Andrzej Grygierczyk – dziś redaktor naczelny katowickiego “Sportu”, a w czasach gdy Górnik święcił największe triumfy nastolatek, Stanisława Oślizłę wspomina jako wyjątkowego piłkarza. – Była to postać na boisku, ktoś kto w późniejszym okresie kojarzył mi się z Franzem Beckenbauerem. Dowódca, kapitan, w pełni tego słowa znaczeniu. Ktoś więcej niż piłkarz na boisku – uważa dziennikarz.
Czy jednak wszystko było tak jak wymarzył sobie sam zainteresowany? – Może za mało prosiłem, może za mało interweniowałem, jeśli chodzi o warunki finansowe moich kolegów, a także i moich osobiście? – zastanawia się.
Może i tak. Co nie zmienia faktu, że 72-letni Stanisław Oślizło jest żywą legendą klubu z Roosevelta. Legendą, która wciąż pisze historię. Swoją, i klubu.