Strażak w potrzebie

Strażacy chcieli pomóc ludziom, a wyszło tak, że sami stracili samochód i sprzęt. – Przy ewakuacji ostatnich zwierząt domowych nadeszła wysoka fala wody, dlatego kierowaliśmy się na ostatnią drogę ucieczki na miejscowość Sławików. Tam niestety nasz samochód został ściągnięty przez wodę – mówi Franciszek Mrowiec, prezes OSP Rudnik.
Wodę, która okazała się bezwzględna. 26- letni wóz był jedynym jakim dysponowała gmina. Po tym jak woda opadła okazało się, że nie ma dla niego ratunku.
Strażakom została tylko sprawna łódź, ale kiedy nie ma powodzi, łódź to zdecydowanie za mało. Zwłaszcza jeżeli trzeba nieść pomoc.
– Wzorowi strażacy są na każde wezwanie i do każdej akcji jeżdżą – mówi Piotr Rosa, mieszkaniec Rudnik.
A raczej jeździli. Jednostka w Rudniku zgodnie z zapisami w Krajowym Systemem Ratowniczo-Gaśniczym powinna posiadać dwa wozy bojowe. Teraz nie ma żadnego.
– W naszej gminie jest dużo lasów do których wyjeżdżamy z interwencją, dlatego jest nam potrzebna duża ilość wody. Nasz zbiornik miał pojemność ponad 5000, dlatego chcielibyśmy, aby nowy wóz miał podobne parametry – tłumaczy Marian Plura
naczelnik OSP Rudnik.
Na nowy wóz wydać trzeba jednak około 700 tysięcy złotych. W gminnej kasie na ten cel znalazło się jedynie 50 tysięcy. Trochę więcej pieniędzy mogliby dołożyć zawodowi strażacy, ale to i tak nie pozwoli na szybkie zakupy. Na razie strażacy oferują pomoc w poszukiwaniu pieniędzy
– Z naszej strony będzie pełne poparcie jeśli chodzi o wystąpienia do różnych instytucji. Będziemy pisać nawet do zakładów pracy z prośbą o wsparcie kupna nowego samochodu. Pomoc będzie bez dwóch zdań – informuje Stefan Kaptur, aspirant sztabowy PSP Racibórz.
Bo bez pomocy żaden strażak do żadnej akcji jeszcze długo nie wyjedzie. W Rudniku jednak nikt nie traci nadziei, że strażacki apel o pomoc w końcu doczeka się odzewu.