Studencki los

Nie jak w palmiarni, a raczej jak na biegunie północnym. Studenci wydziału filologicznego w Sosnowcu zimę odczuwają w dość przykry sposób. – Zwłaszcza w holu jest zimno, bo dalej jak się wejdzie jest już ciepło – mówi Karol Piliszko, student.
Wszystkiemu winne są rury, którymi powinna płynąć większa ilość ciepła, bo jak się okazało ta zamówiona wcześniej nie wystarczy, by ogrzać budynek. – Problem jest z głównym holem, gdzie temperatura przy nastawieniu maksymalnym ogrzewania sięga 14 – 15 stopni najwyżej – wyjaśnia prof. Rafał Molencki, dziekan wydziału filologicznego.
Na razie problem rozwiązano doraźnie – zamknięto wszystkie drzwi prowadzące do budynku. Ucieszyło to Małgorzatę Machometę, której stanowisko pracy znajduje się tuż przy głównym wejściu. Dlatego bardziej niż studenci odczuwała skutki niedogrzania. – Teraz jest zupełnie dobrze. Innej opcji na razie nie widzę – stwierdza Machometa.
Pomysł z zamknięciem drzwi skutecznie podgrzał… atmosferę. – Jest wiatrołap, który ma służyć łapaniu oczywiści wiatru. Po prostu jest utrudnione wejście i wyjście. Wychodzimy wejściami ewakuacyjnymi, co jest głupotą – uważa Marek Karwata, student.
Mimo bardziej komfortowych warunków studiowania niż w poprzednich siedzibach, adaptacja nowego budynku nie przebiega bez przeszkód. Problem był również z nieszczelnymi świetlikami. Jak przyznaje dziekan wydziału, wielu problemów nie udało się przewidzieć. – Na etapie projektowania architekt zwrócił się do nas, jeśli chodzi o nasze zapotrzebowania, ale my jesteśmy tylko filologami – nie znamy się na problemach technicznych, na tych różnych parametrach, nie wiemy jakie materiały były wykorzystywane – przyznaje prof. Molencki.
Ta niewiedza może teraz drogo kosztować. Zwłaszcza, że sam budynek też nie był tani. Jego budowa pochłonęła niemal 60 milionów złotych. Jednak wykonawca zapewnia, że wszystko zostało wykonane zgodnie z planem. – Przykro jest mi słyszeć o problemach ogrzewaniem. Jeżeli zamawiający inwestor będzie chciał ten problem rozwiązać, to nasza firma jest otwarta i może włączyć się w wykonanie odpowiednich prac – stwierdza Krzysztof Kozioł, rzecznik prasowy Budimex Dromex.
W to, że trzeba będzie coś poprawiać nie wierzy za to główny inwestor, czyli miasto Sosnowiec. – Ręce opadają, kiedy słyszy się taki komentarz. Bo żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku i nie trzeba daleko od Polski odjeżdżać, żeby zobaczyć podobne obiekty, podobne realizacje – uważa Grzegorz Dąbrowski, rzecznik prasowy UM w Sosnowcu.
Budynek na miarę XXI wieku i Europy Zachodniej. Tylko mróz i problemy pozostają ciągle swojskie, polskie.