Supermarket na drodze do domu

Powstanie supermarketu to początek końca spokojnego sąsiedztwa państwa Tomiczków. Nieużywana od lat działka z dnia na dzień zmieniła się w plac budowy. – Zostaliśmy poinformowani, że będzie tutaj budowana Biedronka. Było to dla nas kompletne zaskoczenie, bo nikogo wcześniej tu nie powiadomiono o tym – skarży się Andrzej Tomiczek.
Teren budowy został szczelnie ogrodzony, jednocześnie też został zagrodzony dojazd do domu oraz zakładu stolarskiego Andrzeja Tomiczka. Dlatego od końca czerwca właściciele odciętej od świata działki do własnego domu dochodzą omijając ciężki sprzęt. Gorzej z klientami zakładu. – Chciałbym dojechać do pana Tomiczka, do warsztatu stolarskiego i nie wiem którędy – mówi Paweł Janik, klient zakładu. Bo droga, którą dotychczas dojeżdżali zniknęła wraz z powstaniem marketu.
Zgodę na budowę wydało starostwo powiatowe w Cieszynie. – Właściciel działki powinien mieć zawsze zapewniony dojazd do drogi publicznej i to jest jego obowiązkiem, dlatego powinno to być przez niego w jakiś sposób prawnie usankcjonowane – podkreśla Janusz Stasica ze Starostwa Powiatowego w Cieszynie.
– Miasto widziało, ten wjazd był tutaj zawsze od 1928 roku i tak sobie lekką ręką po prostu wydało zezwolenie na korzyść inwestora – mówi Anna Tomiczek.
Inwestor, po protestach państwa Tomiczków, zaproponował nową drogę dojazdową. Ale nie podoba się ona właścicielom posesji. – Może i samochód dostawczy tędy przejedzie, ale o ciężkim sprzęcie rolniczym nawet mowy nie ma, żeby przez te dwa ostre zakręty przejechał – stwierdza Andrzej Tomiczek.
Sporu między inwestorem a Tomiczkami, nawet jeśli by chcieli, nie mogą rozstrzygnąć władze miasta. – Sama inwestycja jako taka jest zgodna z planem miejscowego zagospodarowania przestrzennego, jak również jest zgodna z prawem – tłumaczy Ireneusz Szarzec, burmistrz Ustronia.
Dlatego właściciele posesji o swoje prawa chcą walczyć w sądzie. Pewności, że tę walkę wygrają jednak nie ma. – Jasno z tego wynika, że jednak lobby wielkich firm, wielkich koncernów wygrywa, takie przynajmniej odnosimy wrażenie – żali się Anna Tomiczek.
Jedno jest pewne – wszystko idzie zgodnie z planem, do którego nie wszystkich wpisano.