Świąteczne dekoracje na Śląsku w amerykańskim stylu [Zdjęcia]

W tym domu nastrój zapewnia kilkaset kompletów lampek. – Zaczynam od sprawdzenia wszystkich, po kolei każdy. Jak świeci dobrze, a jak jest zepsuty, to trzeba wymienić. Jedno sprawdzenie trwa bardzo krótko, bo kilkanaście minut – mówi Marian Smołka. Znacznie dłużej trwa dekorowanie domu i ogrodu. Przygotowania w rodzinie państwa Smołków z okolic Gliwic zaczynają się już na początku grudnia. – Dochodzą nowe, bo to samo nie może być. Nie można co roku robić to samo, zawsze jakaś koncepcja jest inna, zawsze coś tam dokładam. Dorabiam, żeby to jakiś efekt był – dodaje Marian Smołka.
Mimo że dekoracje często oglądają przechodnie, efekt ma cieszyć przede wszystkim rodzinę. – To się zaczęło chyba z 6 lat temu, albo może więcej, jak się wnuki porodziły. Najpierw troszkę, później dokupywał coraz to więcej i tak to zostało– wspomina Janina Smołka. Podobnie jest w Wodzisławiu Śląskim, gdzie również od kilku lat kilka rodzin rozświetlają całą ulicę. – Postroiliśmy to wszystko ze szwagrem i potem było wiadomo – kontakt. Jak to w amerykańskich filmach pokazują, kontakt i gwiazda się zaświeciła – opowiada Krzysztof Cielemencki.
Niemal doprowadzając do kolizji samochodów. Uwagę kierowców od drogi odwrócił niezwykły widok. Skończyło się jedynie na pisku opon. – Co roku modernizuje się to, bo technika idzie do przodu, czyli wchodzą ledy. Ostrzejsze światło i lepsze – mówi Krzysztof Cielemencki.
Nie odstraszają ich godziny prac, ceny lampek, ani wysokie rachunki za prąd. Jak mówią – bez takich dekoracji święta straciły by sporo blasku. – Jak co roku. Rozpoczęli to teściowie, teraz myśmy trochę zaczęli pomagać, także zawsze trzeba jakoś udekorować ten dom, żeby ta atmosfera była – zaznacza Aleksandra Kurasz.
Atmosfera rodem ze Stanów Zjednoczonych, która przyjęła się również na polskim gruncie.