Szkoda na sport?

Nawet gdyby następnego dnia gardło miało boleć niemiłosiernie – doping dla siatkarek MKS-u być musi. Takiego poświęcenia zdają się jendak nie dostrzegać niektórzy dąbrowscy radni, którzy postanowili zbadać finanse klubu i zastanowić się czy w Dąbrowie Górniczej nie ma innych, bardziej istotnych wydatków. – Uważamy, że są ważniejsze potrzeby i będziemy przekonywali prezydenta właśnie w tym kierunku wydawania pieniędzy publicznych – stwierdza Grzegorz Jaszczura, radny Dąbrowy Górniczej.
Pieniądze publiczne szerokim strumieniem płyną z miasta do klubu; rocznie jest to kilka milionów złotych. Radni mają jendak swoje pomysły na ich zagospodarowanie. Takie jak na przykład aktywizacja bezrobotnych, pomoc dla dzieci z ubogich rodzin czy rozwój szkolnych klubów sportowych, a dalsze, hojne dotowanie klubu im się nie podoba. – Podejrzenia nie pochodzą od radnych, ale od mieszkańców, którzy płacąc podatki tak naprawdę utrzymują to miasto – wyjaśnia Tomasz Pasek, radny Dąbrowy Górniczej. Miasto, którego wizytówką jest właśnie MKS. Zespół gra w krajowej czołówce, a na meczach trybuny zawsze pękają w szwach. To uderzenie w nas i w to, co kochamy najbardziej – kobiecą siatkówkę – uważają kibice.
To nie skok na kasę, a po prostu nie do końca przemyślana inicjatywa, uważa prezes dąbrowskiego MKS-u. Wydać na pomoc dla dzieci i bezrobotnych czy na klub sportowy to dylematy, na które w mieście nie powinno być miejsca. – To jak wybór czy kupić rękawiczki, czy szalik ciepły na zimę – jedno i drugie jest potrzebne – także sport na najwyższym poziomie – uważa Robert Karlik, prezes klubu.
Grzegorz Grządziel – wieloletni trener i wykładowca katowickiej AWF uważa, że inicjatywa radnych to nierozsądna zagrywka. – Wiele miast ma takie problemy jak Dąbrowa Górnicza, nawet zespołu z Brazylii – to może taki daleki przykład, ale nikt nie ośmiela się atakować sportu, bo to dziedzina kultury – przyznaje Grządziel.
Są jednak kibice, którzy w dąbrowskich radnych, a raczej w ich, głęboko ukrytą sportową pasję – wciąż wierzą. Co nie zmienia faktu, że w klubie szykuje się kontrola wszystkich wydatków. Kto wygra mecz – nie ten o pozycję w tabeli, a o pieniądze – okaże się za kilka tygodni.