Szlak rowerowy połączył Nikiszowiec i Giszowiec

Kiedy ktoś jest tak pozytywnie zakręcony na punkcie dwóch kółek, to zaznaczyć swoją obecność w dzielnicy, najlepiej może właśnie w tej dziedzinie. Potem wystarczy wskazać kierunek działania innym, dopasować oczekiwania do możliwości i już można świętować sukces.
Nowy szlak rowerowy połączy zabytkowe dzielnice Nikiszowiec i Giszowiec. Chociaż jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się, że pomysł utonie w morzu przeszkód.
– Miałem dwa obojczyki złamane i rękę. Myślałem, że na tym zakończę ten program, ale wykaraskałem się z tego po trzech operacjach. Następną przeszkodą była długa zima. Modliłem się bardzo długo i gorąco, żeby mi przestworza pomogły -mówi Zdzisław Majerczyk, pomysłodawca szlaku rowerowego wokół Nikiszowca.
Przestworza wprawdzie nie za bardzo pomogły, ale wyręczyli je koledzy i kilka instytucji. Wśród nich Centrum Aktywności Lokalnej w Nikiszowcu, którego pracownicy napisali wniosek o dofinansowanie szlaku. – Duża część naszej pracy to jest właśnie poszukiwanie i pobudzanie ludzi do tego, żeby mieli jakąś inicjatywę i pomaganie ludziom w realizowaniu tej inicjatywy. Może to być nawet bardzo mała sprawa, jak zrobienie ogródka na którymś z placów w Nikiszowcu – tłumaczy Waldemar Jan z Centrum Aktywności Lokalnej w Nikiszowcu.
Do oznakowania szlaku rowerowego przyczyniło się również miasto. – To była jedna z takich pierwszych inicjatyw wspólnie realizowanych ze społecznością lokalną, która ma konkretny efekt w przestrzeni, z której coś fizycznie powstało. To był pierwszy taki kontakt dla nas – wyjaśnia Katarzyna Staś z wydziału rozwoju miasta UM w Katowicach.
Ten projekt pokazał, że dystans pomiędzy urzędnikiem a tzw. zwykłym mieszkańcem nie jest wcale taki duży. Podobnie jak nie tak duże są oczekiwania przynajmniej części mieszkańców, którzy lubią pokręcić się po mieście. – Naprawdę jest dużo, dużo lepiej jak było kiedyś. Był bruk i nie szło jeździć rowerem – mówi Jan Rzepka.
Dziś już są rowery i to w coraz większej sile. A skoro o siłach mowa, to gdyby nie ich niekończące się pokłady u pana Zdzisława Majerczyk, to o nowym szlaku rowerzyści mogliby zapomnieć. – To jest taka w czasami robota syzyfowa, bo część tych rzeczy już było wcześniej zrobionych, tylko wandale poniszczyli. Dobrze, że ja tak znam życie i trochę tych słupków pozostawiałem.
Dzięki temu wszyscy, którzy o godz. 10 w sobotę zjawią się przy Galerii Szyb Wilson, nigdzie raczej nie pobłądzą. Wskazane jest za to błądzenie, a właściwie bujanie w obłokach w poszukiwaniu innych, może na pierwszy rzut oka nierealnych pomysłów, które jednak wspólnymi siłami znów uda się doprowadzić do szczęśliwego końca.