Szok! W Mysłowicach musieli czekać kilkanaście godzin w kolejce, aby zapisać dziecko do żłobka

Droga do samodzielności wcale nie jest usłana różami, kolce pojawiają się już na początku. Najbardziej odczuwają je rodzice. Radosław Buczkowski chce, by jego roczny syn od września chodził do mysłowickiego żłobka, bo oboje z żoną pracują. – Byłem na liście 28 i całą noc czekaliśmy, żeby tę kolejkę sobie trzymać. Jeżeli kogoś na tej liście nie było, to te osoby, które prowadziły tę listę, po prostu dawały te osoby na sam koniec – mówi Radosław Buczkowski, stara się o przyjęcie syna do żłobka.
Na razie stosują z żoną tak zwany system wymienny. On w kopalni bierze nocki, ona pracuje w ciągu dnia. Podobnie obowiązkami dzieli się z żoną Łukasz Bożek z tym, że tu chwile wytchnienia zapewniają jeszcze dziadkowie. – Dziadkowie zawsze pomagają, także gdy przychodzę idę spać, żona wstaje. Potem ja wstaję, a żona idzie do pracy i ja jestem przy dziecku. Dajemy radę przy małej, da się wyspać – mówi Łukasz Bożek.
Ci, którzy w nocnej kolejce walczyli o miejsce w jedynym publicznym żłobku w Mysłowicach, wiedzieli za czym stoją. 83 grosze za każdą godzinę, 8 różnych zajęć dodatkowych w tym język angielski. Dwa place zabaw, przestronne sale i wykwalifikowana kadra. – Rodzice niektórzy cieszą się, że jest taki, a nie inny, pomimo że stoją, ponieważ doceniają inne walory takiego systemu – zaznacza Joanna Sobolewska-Skowrońska, dyrektor Miejskiego Żłobka w Mysłowicach. Miejski żłobek będzie mógł przyjąć około pięćdziesięciorga nowych podopiecznych. Wniosków jest teraz jest 81.
W Rudzie Śląskiej rekrutacja wygląda inaczej, trwa cały rok. Kobiety zapisują dzieci do żłobka będąc jeszcze w ciąży. Miejsc jest 40, chętnych ponad dwustu. – Część z tych osób, to już są zapisy na rok 2015. Mamy teraz często przesuwają termin przyjęcia do żłobka na czas, kiedy dziecko skończy roczek, ze względu na przedłużony urlop macierzyński – mówi Jolanta Włoś, dyrektor Żłobka Miejskiego w Rudzie Śląskiej. Rok takiego urlopu bardzo odciążył żłobki w całym kraju. Ale trudno znaleźć miasto, które potrafiłoby zapewnić wszystkim chętnym opiekę nad dziećmi.
W Zabrzu próbują poradzić sobie dotując pobyt dziecka w placówkach prywatnych. – Działa 7 żłobków, w tym 6 prywatnych. Miasto wspiera żłobki prywatne, żłobki prowadzone przez Caritas. Na chwilę obecną nie ma problemu z tym, że nie ma miejsc w żłobkach – informuje Sławomir Gruszka, UM w Zabrzu.
Tam, gdzie ten problem jest, od zawsze nieoceniony jest żłobek domowy. – Mąż mi bardzo dużo pomaga, bo też jest na emeryturze. Staramy się jakoś to godzić, czekamy aż oni przyjadą z pracy. O 16.30 my wracamy do domu i mamy dla siebie czas – Teresa Gajdzik, opiekuje się trojgiem wnucząt. Kiedyś żłobki były ostatecznością. Teraz dzieci głodne wiedzy i towarzystwa rówieśników często nie chcą z nich wychodzić. Nawet przez 10 godzin dziennie.