Szpitalny pat w Świętochłowicach

Bez rentgena nie ma diagnozy. Przekonują się o tym, już od niemal dwóch tygodni, mieszkańcy Świętochłowic. W szpitalu nie działa ani rentgen, ani tomograf. Sprzęt uruchomić można, ale zdjęć zrobić już nie. Pacjenci muszą ze skierowaniem jechać do któregoś z ościennych miast. – Nie mam samochodu, nie mogę jechać tramwajem, bo jest mi ciężko. Nie kupuję leków, a przez to choruję bardziej – przyznaje Brygida Czartoryska, pacjentka świętochłowickiego szpitala. Prosta logika, z której korzystać muszą również lekarze. – Łatwo może dojść do pomyłki diagnostycznej, niewłaściwego leczenia i jeżeli ten problem będzie narastał, to będziemy musieli ograniczyć ilość diagnozowanych i leczonych pacjentów – podkreśla Marcin Gruk, zastępca ordynatora oddziału chirurgicznego.
Na razie dyrektor próbuje opanować sytuację korzystając z pomocy sąsiednich szpitali. Pacjenci przewożeni są karetkami, co generuje dodatkowe koszty. I jest uciążliwe, dodaje Krystyna Szaflik. Po trudnej operacji woreczka przewieziono ją na rentgen do Chorzowa. – Człowiek starszy jest, ma cały brzuch bolący, a tu po tych dziurach, bo przecież drogi nie są najlepsze. To jest coś okropnego – stwierdza Szaflik.
Okropnie łatwa powinna być naprawa obu urządzeń. Mimo że rentgen i tomograf to jedyne takie urządzenia w całym mieście, ich naprawa nie nastąpi tak szybko. – Pechowo gwarancja już się skończyła, bo to trzy lata minęły. No niestety takie rzeczy bywają. Będziemy te sprawy próbowali omówić z firmą, która nam serwisuje ten sprzęt – wyjaśnia Grzegorz Nowak, dyrektor świętochłowickiego szpitala.
Jednak już wiadomo, że trzeba będzie zapłacić przynajmniej 270 tysięcy złotych, a do tej kwoty należy jeszcze dodać koszty, jakie generują badania wykonywane na zlecenie lekarzy w innych szpitalach. Godzina pracy karetki, która zawiezie pacjenta na badanie – to około 250 złotych. Standardowe badanie trwa minimum dwie godziny, a jego koszt, to około trzysta złotych. Koszt zdjęcia rentgenowskiego waha się w granicach 30 – 80 złotych. Średnio każdego dnia wykonania zdjęć rentgenowskich wymaga ok. stu pacjentów, a tomografii komputerowej dwóch. Jak łatwo policzyć generują oni koszty w wysokości około siedmiu tysięcy. To po 11 dniach, od kiedy nie działają oba urządzenia daje kwotę niemal siedemdziesięciu trzech tysięcy.
To dopiero początek, bo dodatkowe pieniądze na szpital może przyznać organ założycielski, czyli miasto. Prezydent zapewnia, że chce wspomóc szpital. Jest jednak jeden mały problem. – Bez zgody rady miejskiej prezydent nie może przekazać środków do szpitala. Stąd czekamy do dziś na zwołanie tej sesji – tłumaczy Czesław Chrószcz, wiceprezydent Świętochłowic.
Już wiadomo, że nie będzie to łatwe. Wystarczy wspomnieć problemy z powołaniem nowego dyrektora szpitala. Dodatkowo ostatnio kilkukrotnie brakowało odpowiedniej liczby radnych, by przeprowadzić głosowanie. Przewodniczący z jakiś powodów nie zwołał sesji, choć radni zapewniają, że chcą się na niej stawić. – Jeżeli trzeba będzie, to nawet przerwę urlop i przyjadę. Dotychczas tak robiłem i w tej chwili też tak zrobię – przyznaje Zbigniew Nowak, świętochłowicki radny. Na razie takiej potrzeby nie ma. Choć termin zwołania sesji nadzwyczajnej upływa dopiero jutro, już wiadomo, że nie uda się jej zwołać, ponieważ nikt nie został o niej powiadomiony.
Szpital w Świętochłowicach wydaje się mieć dwie funkcje. Oprócz leczenia pacjentów, od roku równie dobrze wychodzi mu stawianie diagnoz lokalnym władzom. Nawet bez działającego sprzętu.