Tajemnicza śmierć po aresztowaniu

Kilkudziesięciu przyjaciół, kolegów, członków klubu motocyklowego, do którego należał Sebastian Parkitny. Przyszli dziś przed areszt śledczy w Tarnowskich Górach. Areszt, w którym w niewyjaśnionych dotąd okolicznościach Sebastian zemdlał i nie odzyskał więcej przytomności. Wszystko działo się ponad trzy lata temu za drzwiami celi. – Uważam, że w ogóle nie powinien trafić do aresztu śledczego, a to jak później ta sprawa się potoczyła to jest w ogóle kompromitacja systemu sprawiedliwości w Polsce – uważa Andrzej Majewski, przyjaciel Sebastiana. Prawdy w prokuraturze i sądzie od chwili śmierci syna próbują dojść rodzice Sebastiana. Zadają wciąż te same pytania – jak to możliwe, że ich syn, zdrowy mężczyzna, nagle stracił przytomność, a pomoc medyczna dotarła wyjątkowo późno?
Według rodziny Parkitnych prokuratura nie zadała sobie wystarczającego wysiłku by wyjaśnić tę sprawę, a także udziału w niej więziennych strażników. – Ze strony funkcjonariuszy służby więziennej nie zostały popełnione żadne błędy – informuje kpt. Piotr Kołodziej, Areszt Śledczy w Tarnowskich Górach.
Zażalenie na umorzone śledztwo w sprawie śmierci Sebastiana Parkitnego złożyli w sądzie. Bezskutecznie. – W tej sytuacji sąd nie ma innego wyjścia, jak tylko pozostawić to zażalenie bez rozpoznania jako niedopuszczalne z mocy ustawy. Tylko i wyłącznie raz można zaskarżyć taką decyzję o umorzeniu śledztwa – mówi Adam Skrzypek, Sąd Rejonowy w Tarnowskich Górach.
– Ja oceniam wydaną w sprawie decyzję merytoryczną jako słuszną. Prokuratura dołożyła tutaj wszelkich starań, żeby tę sprawę wszechstronnie wyjaśnić – uważa Monika Stalmach-Ćwikowska, Prokuratura Rejonowa w Tychach. Ale jak dotąd nie wyjaśniono czym zatruł się, bądź został otruty mężczyzna. Jedyny dowód w tej sprawie – koszulka, na która wymiotował, zniknął. Dzisiejsza decyzja sądu nie kończy jednak batalii. – Ostateczną decyzję co do ewentualnego zaskarżenia tej decyzji podejmiemy po otrzymaniu pisemnego uzasadnienia – oświadcza Katarzyna Dworska, pełnomocnik rodziny Parkitnych.
Prawdopodobnie rodzina Parkitnych zdecyduje się na tzw. subsydiarny akt oskarżenia, który w skrócie mówiąc, wyręcza prokuraturę i bezpośrednio oskarża strażników. Strażników, którzy zdaniem rodziny mieli nie dopełnić obowiązków i nie zapewnić bezpieczeństwa Sebastianowi. – To już będzie na wokandzie sądowej, a prokuratura to trzy lata wałkowała i chyba państwo doskonale rozumiecie – 3 lata i ja nie wiem na co zmarł mój syn, co tam się działo. Nic nie zostało wyjaśnione przez te 3 lata – podkreśla Danuta Parkitna, matka Sebastiana.
Trzy lata pytań o to jak doszło do zatrucia, czemu pomoc przyszła tak późno i czy na pewno to był nieszczęśliwy zbieg okoliczności.