Tajemniczy los taksówkarza

Jeszcze kilka dni temu można było mieć nadzieję. Dziś jest prawie pewne, że Bronisław Ślęzak, taksówkarz ze Skoczowa nie żyje. Prawdopodobnie to jego ciało znaleziono w okolicach Bolesławca przy zachodniej granicy kraju.
Na skoczowskich taksówkarzy padł strach. – Trochę się boimy, przede wszystkim wieczorem. W dzień tak jakoś przechodzi, ale najgorzej jest w nocy jeździć – mówi Piotr Kusko, taksówkarz. Bo właśnie w nocy taksówkarz wyruszył w swój ostatni kurs. – Zaginął około godziny 22. Ostatni raz widziany był na postoju taksówek w Skoczowie przy ulicy Bielskiej – oświadcza asp. Mariusz Białoń ze skoczowskiej policji.
Widział go wtedy Tadeusz Kuboszek, również taksówkarz. Widział też dwóch młodych mężczyzn w kapturach. W czasie krótkiej rozmowy prawdopodobnie ustalili cenę za kurs, a później wsiedli do taksówki. – Charakterystycznie tak wsiadali, bo jeden wsiadł z tyłu za nim, a ten drugi obszedł samochód i tak dziwnie szedł bokiem, bo jak się idzie do samochodu to się idzie przodem, a on tak bokiem jakby już to mieli zaplanowane – opisuje zdarzenie Kuboszek.
Do zdarzenia doszło 16 stycznia. Od tej pory policja milczy. Oto prawdopodobna wersja wydarzeń. Srebrny mercedes wyruszył ze Skoczowa na północny zachód. Kilka godzin później stacja telefonii komórkowej w katowickich Murckach zarejestrowała sygnał z telefonu taksówkarza. Samochód prawdopodobnie jechał w kierunku granicy z Niemcami. To właśnie w jej pobliżu kilka dni temu znaleziono ciało.
– Myślę, że to był jakiś napad. Bo nie ma samochodu, męża też nie ma – mówi Helena Ślęzak, żona taksówkarza. Te podejrzenia może potwierdzić sekcja zwłok. Jeśli odnajdzie się taksówka, pomocne będzie także kasa fiskalna, bo to nietypowa czarna skrzynka zapisująca przebieg każdego kursu.
Na razie Skoczów huczy od domysłów, bo w tym małym mieście każdy każdego zna. – W momencie, kiedy ten taksówkarz zaginął wszyscy się martwili co się z nim dzieje, był bardzo lubiany, szanowany. Wiele osób korzystało z jego usług. Przez kilkadziesiąt lat jeździł w Skoczowie taksówką. Ludzie kojarzyli go z jego mercedesem – przyznaje Jan Bacza z Radia 90 FM.
Niestety, teraz te skojarzenia mogą się zmienić. Nie zmieniają się za to skoczowscy taksówkarze. Jak twierdzą, pracować muszą. – Zawsze był strach, zawsze jakieś rzeczy się działy. To nie jest pierwszy przypadek i pewnie nie ostatni – stwierdza Stanisław Kaszper, taksówkarz. Nie jest, choć do tej pory te przypadki Skoczów omijały.