Talent kontra schody

Pół tysiąca. Tyle schodów dzieli Martę od pianina. I nawet dla takiego talentu i ogromnych chęci, to przeszkoda, która trudno pokonać. Bo w przypadku Marty Kozielskiej potrzebne było również ogromne samozaparcie jej rodziców. Samozaparcie w walce z barierami architektonicznymi, które stawia szkoła. Gdyby nie to, że rodzice sami grają na pianinie i są nauczycielami muzyki, pewnie o nauce w szkole muzycznej nie byłoby mowy.
Problem zauważono wraz z przyjściem Marty do szkoły. I tak samo szybko dyrekcja chciała go rozwiązać. A prośba jest jedna – schodołaz podobny do tego, który pomaga niepełnosprawnym studentom Uniwersytetu Śląskiego. – Rozmowy z miastem wyglądają w ten sposób, że wszyscy stwierdzają, że owszem, należy pomóc, że to jest potrzebne ale nic się nie dzieje. Cała sprawa toczy się już od wczesnej wiosny. Zostały wyczerpane wszystkie możliwości. Niestety ze strony miasta nie mamy żadnej odpowiedzi – mówi Jolanta Skwara.
Bo miejscy urzędnicy twierdzili, że to nie ich problem. Szkoła jest państwowa i podlega ministerstwu, więc nie było o czym rozmawiać. Ale dziś prawdopodobnie nastąpił przełom. Prawdopodobnie podziałała uwaga mediów. – Jesteśmy w stanie zrobić rozeznanie w posiadanych schodołazach i można by użyczyć uczniowi na czas edukacji w szkole jednego z naszych schodołazów – mówi Krystyna Siejna, wiceprezydent Katowic.
Takie urządzenie z pewnością szerzej otwarłoby drzwi szkoły. – Być może osoba Marty pociągnęłaby inne dzieci z niepełnosprawnościami ruchowymi umożliwiającymi im naukę w specyficznej atmosferze szkoły muzycznej – uważa Dorota Zawierucha, dyrektor Szkoły Muzycznej im. Karłowicza w Katowicach.
Atmosferze, która jak mówią rodzice Marty działa tak dobrze na psychikę niepełnosprawnych dzieci. Dzieci, dla których egzamin do szkoły to najłatwiejsze z wyzwań.