Targi górnictwa w Katowicach i Sosnowcu

Prawie siedemdziesiąt ton na wagę złota. Do tej wartości prezesów spółek węglowych wcale specjalnie przekonywać nie trzeba. – Nawet jeśli nas nie stać to musimy zrobić wszystko, żebyśmy mogli ten sprzęt kupić, bo tylko dzięki temu sprzętowi i dzięki temu postępowi technicznemu my w ogóle będziemy mogli węgiel wydobywać – przyznaje Jarosław Zagórowski, prezes JSW. I tu zimny prysznic. – Cięcia, cięcia, cięcia, oszczędności, oszczędności oszczędności. Trudno w dobie oszczędności generować pieniądze na nowe wydatki – podkreśla Adam Szejnfeld, wiceminister gospodarki.
Oznacza to, że podnoszące się powoli po kryzysie spółki węglowe same będą musiały znaleźć pieniądze. A nawet dużo pieniędzy. Jak szacuje ministerstwo gospodarki – 20 miliardów złotych. – Potencjał spółek górniczych jest wystarczający – zaznacza Szenfeld. Te słowa to takie samo science fiction jak robo-górnicy – komentują związkowcy.
W dużej części sprzęt górniczy pamięta jeszcze Gierka, a większość nowego tylko przypomina prezentowane w Katowicach osiągnięcia górniczej techniki. – Z tego, co wiem, kupuje się maszyny gorszej jakości z dwóch powodów – stwierdza Wacław Czerkawski z ZZG w Polsce. Po pierwsze są tańsze. I to kładzie cień na na przyczynie numer dwa – zamówieniach publicznych – w których cena gra pierwszoplanową rolę. Mimo to, prezentujący się w Katowicach wystawcy liczą na dobry interes.
Pogłębia się za to konflikt pomiędzy dwiema górniczymi imprezami targowymi w regionie. – Proszę państwa, targi odbywają się już 27 lat w Katowicach – stwierdza Henryk Stabla z Polskiej Techniki Górniczej, organizator targów. Drugie znacznie krócej w Sosnowcu. Długo rozmawiano o połączeniu targów. Rozmowy jednak zerwano i każdy pozbierał swoje zabawki. – Ponieważ wiemy, że konflikt nikomu nie służy, próbujemy i zorganizowaliśmy bardzo dobrą imprezę poświęconą energetyce węglowej – wyjaśnia Robert Torka z “Expo Silesia”.
Nie trudno się domyśleć, co czują teraz wystawcy, którzy nie wiedzieli o zmianie profilu targów. Ta maszyna – mówi producent – energetyce na niewiele się przyda. – Gdyby to było zorganizowane, że są goście przewożeni autobusami ze Spodka do nas to jakoś by to załatwiło temat, natomiast na tą chwilę i w takiej organizacji czujemy się niejako oszukani – mówi Artur Foremski z Budropol. I trudno się dziwić. Już w pierwszym dniu po tłumach, a raczej ich braku widać, że w tym roku sosnowiecka impreza nie zagra pierwszych… górniczych skrzypiec.