Targi o dąbrowski targ

– Kupujemy za pięć, sprzedajemy za dziesięć – mówi bułgarski kupiec. Ot prosty przepis na biznes. Choć są i tacy, którzy twierdzą, że jest w nim drugie dno. Tajemnicę handlową bułgarskich kupców próbują rozgryźć polscy sprzedawcy, którzy od dłuższego czasu walczą z zagranicznej konkurencją. – Jest to nielegalny handel. Prawdopodobnie wszyscy obcokrajowcy, którzy tu stoją handlują bez zezwoleń i bez kontroli. Stąd niższe ceny i obawa przed tym, że zagraniczni handlarze Polaków puszczą z torbami. Czy brak zezwoleń to norma? Sprawdziliśmy sami: Możecie mi pokazać takie zezwolenie? – W tym momencie nie. U księgowej jest, bo dużo złodziei jest i nie za bardzo mamy przy sobie – odpowiada Bożydar Krumov, bułgarski sprzedawca.
Tak według polskich handlarzy jest na prawie każdym zagranicznym stanowisku. Twierdzą, że zezwolenie na handel mają nieliczni i to właśnie oni legitymują się w imieniu wielu innych sprzedawców. Gdy zabraknie dokumentów handlowcy są proszeni o natychmiastowe opuszczenie targowiska, później policja kieruje wniosek do sądu o ukaranie kupca bez papierów. Ale jak twierdzą policjanci takie sytuacje zdarzają się stosunkowo rzadko. – Podczas kontroli zawsze obcokrajowcy mają zezwolenia i wiemy, że tu dochodzi do sprzeczek między handlującymi. Niestety, tak jest – stwierdza mł. asp. Rafał Błaszkiewicz, KMP w Dąbrowie Górniczej. Tak jest i póki interwencje policji nie będą częstsze każda ze stron będzie w różny sposób próbowała udowodnić swoją rację. – Biją się, bo niektórzy Polacy kradną. Jedna kupuje, druga kradnie towar. Po drugie są kieszonkowcy Polacy. Wyrywają od klientów z kieszeni pieniądze i wyrzucają portfele pod stoliki. I my poznajemy złodziei i dlatego wyganiamy – tłumaczy Gabriel Sultan, bułgarski kupiec.
Bułgarskich handlarzy z chęcią wygoniliby również mieszkańcy okolicznych osiedli. Między innymi dlatego, że gdy znikają stragany zostaje bałagan. – Zieleńce są dewastowane, niszczone. Stoją tam stragany obcokrajowców. Latem stoi tu mnóstwo busów i wszystko jest dewastowane – opowiada mieszkaniec Dąbrowy Górniczej. Narzekają, że kontrole Straży Miejskiej – owszem się zdarzają, ale raczej z dala od straganów i raczej wśród klientów. Dlatego sprawa dotarła do samego prezydenta miasta. – Jedynym możliwym rozwiązaniem była interpelacja, którą złożyłem. Niestety do dziś nie dostałem odpowiedzi na tę interpelację – wyjaśnia Tomasz Pasek, radny. Ale jeśli pieniądze za korzystanie z miejsc na targu regularnie wpływają do kasy miasta, nawet szczera odpowiedź prawdopodobnie niczego tu nie zmieni.