To była wielka walka z ogniem! Minęło 20 lat od największego pożaru w Polsce

Dziś przyszli oddać hołd kolegom, którzy dwadzieścia lat temu w Kuźni Raciborskiej stracili życie.Jan Paluch – dziś emerytowany strażak – na miejsce pożaru przyjechał jako jeden z pierwszych. To właśnie głównie za udział w tej akcji został odznaczony złotym krzyżem zasługi. Pamięta, że pożar przez pierwsze dni był nie do opanowania. Pierwsze dni przyniosły również pierwsze ofiary. Dwóm kolegom, Pana Jana nie udało się uciec przed ogniem. – Mało jest takich pożarów, że w pierwszej fazie giną strażacy. Tu była tragedia nie do opisania. Później się słyszało przez krótkofalówki, że ogień idzie na nas. Strażacy ochotnicy się bali.
W trakcie pożaru, który był gaszony przez blisko trzy tygodnie, zginęły trzy osoby i spłonęło prawie dziesięć tysięcy hektarów lasów. Generał Janusz Skulich dziś zastępca komendanta straży pożarnej, wtedy stawiał pierwsze kroki w zawodzie. Pamięta, że w akcji brało udział ponad osiem tysięcy strażaków. – W porywach tu prawie 10 tysięcy ludzi mieszkało. Chcę przypomnieć, że średnia gmina w Polsce ma 6 tysięcy. Zorganizowanie w ciągu dwóch dni gmin, gdzie trzeba tym ludziom zapewnić miejsce do odpoczynku, wyżywienie, wodę i sanitariaty.
Walkę z żywiołem strażacy toczyli bez przerwy, z ziemi i z powietrza. – Tragicznie to wyglądało. Ten wiatr powodował, że coraz nowe połacie lasu ulegały zapaleniu i faktycznie było bardzo trudno – wspomina bryg. Jan Pawnik, PSP w Raciborzu. Niełatwo też przywrócić las do życia. Minęło dwadzieścia lat i nowe drzewa zdążyły już wyrosnąć, ale dopiero niedawno wróciły tu zwierzęta. – Kiedy odwiedzają nas osoby, które nie są związane zawodowo z lasem, zdarza się, że jeżdżę z taką grupą od 10 minut po pożarzysku i w końcu pada pytanie: ale gdzie jest to pożarzysko. Więc ludzie nie zauważają już różnicy – opowiada Robert Pabian, Nadleśnictwo Rudy Raciborskie.
Różnice w samym lesie już się zatarły. To jednak co przeżyli uczestnicy akcji gaśniczej nie zatrze się nigdy.