To już koniec wąskotorówki w Parku Śląskim!?

To był pokazowy i ostatni przejazd parkowej wąskotorówki. Hamulec zaciągnął zarząd parku. Decyzja ostateczna, bo trudno sobie wyobrazić jazdę kolejką bez torów. Gratka, ale tylko dla interesujących się historią kolei. Wybudowana prawie 60 lat temu sypie się na prawie każdym zakręcie. – Chodzi o bezpieczeństwo pasażerów przewożonych kolejką. Praktycznie, istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo wykolejenia się taboru i dojścia do katastrofy – wyjaśnia Artur Cieślak, dyr. ds. administracyjnych WPKiW S.A. To wnioski, które zostały wyciągnięte po sporządzonej niedawno ekspertyzie. Słabej jakości materiały w dodatku zdziesiątkowane przez kradzieże. Ale naukowcy z Politechniki Ślaskiej, którzy badali stan wąskotorówki w Parku Śląskim, zwracają uwagę na jeszcze coś innego. – Nie ma nic bardziej niebezpiecznego niż przeskoczyć przepaść dwoma skokami. To zdanie idealnie pasuje do tej sytuacji. Jak coś się robi, to należy to robić dobrze. Dobrze z planem. Tego planu tutaj brakuje – podkreśla dr Aleksander Drzewiecki, ekspert ds. transportu szynowego, Politechnika Śląska.
Jedynym pomysłem zrealizowanym w ostatnich latach było wydzierżawienie kolejki Stowarzyszeniu Górnośląskich Kolei Wąskotorowych. Renowacja taboru zajęła im wtedy pół roku. – W każdy weekend jak mieliśmy wolne od razu przyjeżdżaliśmy z rana. Do samego wieczora siedzieliśmy i robiliśmy przy tych wagonikach. Pieniędzy poszło dużo. Szczególnie z naszych kieszeni – opowiada Błażej Damski, Stowarzyszenie Górnośląskich Kolei Wąskotorowych. Dzięki ich pracy setki ludzi w ostatnich kilku latach mogły przejechać się jednym z symboli największego parku w tej części Europy.
Jednak z wolontariuszami ze Stowarzyszenia pożegnano się z hukiem. Krótko po tym zapadła decyzja o likwidacji. Choć tę zarząd Parku woli nazywać inaczej. Ma być przecież nowocześnie i bezpiecznie. Za prawie 5 mln zł powstaną tu nowe tory. Kolejkę zastąpi parowóz. Starą nową trasą pojechać będzie można za dwa lata. – Jeżeli sobie to zetapujemy, a chcemy to zetapować, to jest szansa, że możemy sięgnąć po środki unijne . Będziemy starać się to robić. Jest też pytanie czy jakieś dofinansowanie dostaniemy. Na razie sprawa jest otwarta – mówi Tomasz Kaczmarek, wiceprezes WPKiW S.A. Dla Stowarzyszenia “Nasz Park” takie otwarcie sprawy oznacza w praktyce jedno – likwidację bez odbudowy. – Dziwię się, że zarząd takie przedsięwzięcia robi skoro nie mają pieniędzy. Jeżeli strata finansowa za rok 2011 wynosiła prawie 3 mln zł, a do października ta kwota chyba została podwojona, to skąd wezmą pieniądze? – pyta Gerard Mądry, Stowarzyszenie “Nasz Park”.
Problem dla zarządu Parku, ale ewentualna strata dla wszystkich.