To już nie są jaja: czekają nas drogie święta!

Uwaga to już nie są jaja. I choć jajeczko faberge to nie jest i tak dla wielu jego cena jest jak jajko dla niedoświadczonej kury – trudne do zniesienia. Hodowcy alarmują: to ewidentny cios poniżej pasa. – Hodowcy nie mieli z czego i po prostu nie zainwestowali w nowe typy klatek, które są bardzo drogie i po prostu tego jajka w Polsce zabraknie – stwierdza Henryk Dziendziel, Ferma “Drobek 2000”.
Jaj podobno nie ma też cała Europa. A jeśli jeszcze ma, już wkrótce może ich zabraknąć. Jajkiem wypada się więc dzielić. – My na przykład wywozimy do Czech jajka. W kartonikach mamy przygotowane na jutro do Czech jajka – mówi Ireneusz Waluda, handluje jajkami.
A wszystkiemu winne kury. Ich gdakanie usłyszała Bruksela i rewolucja gotowa: od teraz kury mają mieszkać jak w Hiltonie. Boks to jeden pokój, a w nim gniazdo, grzęda, kilka stanowisk do ścierania pazurów, nawet grzebalisko. I tylko jacuzzi brak. A jajko takie samo, nawet nie większe. Tylko droższe. – W tamtych czasach było zupełnie inaczej, za taką kwotę można było kupić dwa opakowania, a teraz jak? Wszędzie jest drożyzna – stwierdza Aniefiok Ntuk.
Cena za 1 jajko to nawet 1 zł. Z wrażenia samemu można znieść więc jajo, bo takiej drożyzny w Polsce nie było od ponad 20 lat, na dodatek obniżki nic nie zapowiada. O zmowie cenowej na razie mowy jednak nie ma. – Dotychczas do urzędu nie wpłynęła żadna oficjalna skarga, żadna oficjalna informacja, że podwyżka mogłaby być wynikiem zmowy cenowej, a tylko w takim przypadku urząd mógłby zająć się tą sprawą – tłumaczy Maciej Chmielowski, Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. I trudno będzie im nie obrosnąć w piórka, bo bez jajka ani rusz. – Prawie, że do wszystkiego. Pewnie, że są rzeczy, które można bez jajek robić.
Hodowców za te ceny trudno jednak winić, nowe klatki i im podcięły skrzydła. Co mniejsi już zamknęli interes mówiąc – “po ptakach”. Większych czeka nawet wielomilionowy wydatek. Czy potrzebny? To jak pytanie: co było pierwsze jajko czy kura? – Nie wiem. Wymyślili gdzieś tam urzędnicy, że tak powinno być. Instytucje – tak zwani zieloni – domagali się wesołej kury, szczęśliwego jajka – mówi Henryk Dziendziel, Ferma “Drobek 2000”.
Nie wiadomo tylko czy kury ostatecznie będą ukontentowane. Wszak za efekt tej pracy czeka je zapłata, która w kurzej głowie się pewnie nie mieści. Ostatecznie złotych jaj przecież nie znoszą, choć to i tak towar luksusowy. – Moim zdaniem już jest, bo za kilogram jajka pan kupi kilo kiełbasy w tej chwili, jeżeli ktoś to mądrze policzy – twierdzi Janusz Pytel, handluje jajkami. Bo wiadomo, choć do życia potrzeba kiełbasy i chleba – na razie mamy same jaja.