To najpiękniejsze obiekty śląskiej architektury

Styl, odwaga i niepowtarzalność – cechy, które dla śląskiej architektury powoli zaczynają być charakterystyczne. Oczywiście dla tej w najlepszym wydaniu. Dziś nagrodzono tych, którzy w mijającym roku trafili w gusta niekoniecznie tylko jurorów konkursu na najlepszą przestrzeń publiczną i architekturę roku.
Staw Rzęsa w Siemianowicach Śląskich. Do niedawna jeszcze teren poprzemysłowy, teraz już rekreacyjny. Takie metamorfozy powoli zaczynają być śląską specjalnością. – Od lat działamy w branży architektonicznej, i wiemy jak to robić – mówi Jerzy Witeczek, laureat konkursu.
Do tegorocznej edycji konkursu zgłoszone zostały 43 projekty. Od domów jednorodzinnych, poprzez wnętrza budynków, stadion, basen, ścieżkę rowerową, bibliotekę, czy szpital. – Architekci na Śląsku cieszą się dobrą renomą, jest to śląska szkoła architektury. Mamy wydział architektury, funkcjonujący od lat 60., i prywatną uczelnię, również kształcącą architektów – mówi Ewa Burchat-Błachuta, Urząd Marszałkowski Województwa Śląskiego. Którzy potem realizują się również poza regionem. – Ci, którzy zaprojektowali w tym czasie coś poza województwem, mają możliwość również zaprezentowania tego, możemy się pochwalić, stąd ten taki może trochę przewrotny tytuł eksport architektoniczny ze Śląska – mówi Krzysztof Gorgoń, Stowarzyszenie Architektów Polskich.
Nagrodzone przykłady to jednak wciąż tylko… przykłady. Bo nadal nawet w dużych miastach pełno jest przestrzeni i budynków, w przypadku których dokładnie nie wiadomo, co autor miał na myśli. – Czasami projektanci może za dużo chcą pokazać, za dużo chcą powiedzieć, a z drugiej strony władze miast jeszcze nie do końca zdają sobie sprawę, jak takie przestrzenie można urządzać – stwierdza Andrzej Grzybowski, Wyższa Szkoła Techniczna w Katowicach.
Za to mieszkańcy zdają sobie sprawę, że bez komentarza zostawić tego nie można. Stąd popularność plebiscytu na Betonową Kostkę. – Brakuje planowania, brakuje planów zagospodarowania przestrzennego, bo często powstaje coś bez planu. Przychodzi inwestor i mówi, że tutaj chce coś budować i nie jest to czasami dobre rozwiązanie – mówi Dominik Tokarski, Stowarzyszenie Moje Miasto. Bo nadal najlepszym rozwiązaniem dla wielu inwestorów jest przede wszystkim niska cena, a nie wysoka jakość.