To nie żart! Na Pustyni Błędowskiej wylądował amerykański desant! [ZDJĘCIA]
Lecieli pod wiatr, dlatego dłużej niż zakładali. To nie było jednak przeszkodą do wyrzucenia z samolotu kilkudziesięciu żołnierzy. By jednak wszyscy zdążyli, samolot musiał przelecieć nad Pustynią Błędowską aż 4 razy. To element ćwiczeń, które Amerykanie przeprowadzają wraz z 6. Brygadą Powietrznodesantową. – Amerykanie na tym terenie ćwiczą. Nasza jednostka z 6. Brygadą ćwiczą już od 15 lat. To jest kontynuacja tych ćwiczeń, na tym zrzutowisku teraz – mówi sierż. Grzegorz Sabiniewicz, 173 Brygada Powietrznodesantowa armii USA.
Kolejnym samolotem – tym razem Herkulesem – przylecieli Kanadyjczycy. Wyskoczyło z niego prawie 40 żołnierzy. – To mój pierwszy raz w Polsce. Nie wiem, który raz dla skoczków. Wiemy, że to są ekscytujące ćwiczenia dla naszej jednostki. Mamy tylko jeden pluton, który skakał dzisiaj – mówi sierż. Sebastien Pinard, 3 Batalion Lekkiej Piechoty Księżniczki Patrycji.
Kanadyjscy skoczkowie pierwszy raz w Polsce nie są. Kilka lat temu podobne ćwiczenia odbyły się w Beskidach. Tu skoki kończyły się w wodach Jeziora Żywieckiego. Te na pustyni były trudniejsze. Nie zawsze kończyły się idealnie. – Współpraca 6. Brygady Powietrznodesantowej i kanadyjskich sił zbrojnych to jest historia kilku lat. W tym roku nasi żołnierze szkolili się dwa razy w warunkach arktycznych w Kanadzie – informuje kpt. Marcin Gil, 6 Brygada Powietrznodesantowa.
6 Brygada Powietrznodesantowa by uczestniczyć w misjach pokojowych w Kosowie, czy Afganistanie musi przechodzić liczne szkolenia. Atakowanie wroga z powietrza odbywa się po wcześniejszej obserwacji pola walki. Dzięki urządzeniom żołnierze bezszelestnie mogą śledzić przeciwnika. – Szkolenie trwa dwa tygodnie. Dzieli się na dwa etapy. Pierwszy etap to jest szkolenie teoretyczne tygodniowe i tygodniowe praktyczne, które odbywa się na poligonie – tłumaczy Dawid Bielecki, Flytronic.
Na poligonie są nawet kilkadziesiąt razy w roku. Niejednokrotnie ćwiczą z obcojęzycznymi żołnierzami, ale jak twierdzi Roman Polko, dobra znajomość języka nie jest potrzebna do prowadzenia takich działań. – Jeżeli nie przegada się procedur, wspólnie się nie przećwiczy i nie rozumiemy się bez słów, to nie możemy naprawdę wspólnie działać, bo w boju to są ułamki sekund – zaznacza gen. Roman Polko, były dowódca GROM. Sekundy są ważne. Wystarczyło, że jeden skoczek nie opuści samolotu na czas i reszta ląduje daleko za horyzontem. Ćwiczenia czynić mają z nich mistrzów, dlatego takie skoki stają się normą.