To tylko awaria?

Kilka dni temu podczas awarii sieci elektrycznej awaryjne zasilanie zawiodło w Szpitalu Wielospecjalistycznym w Gliwicach. Sprawę chcieliśmy wyjaśnić z dyrekcją, ale ta nie znalazła dla nas czasu. Swoje kroki skierowaliśmy więc do urzędu miasta, któremu podlega, szpital ale i tu chętnych do komentowania nie było. Awarię potwierdza Centrum Zarządzania Kryzysowego Wojewody. – Jeżeli chodzi o ten szpital z tego co wiem, to agregat faktycznie miał awarię i w tym momencie nie było możliwości wykorzystania tego awaryjnego zasilania – informuje Andrzej Szczeponek, Centrum Zarządzania Kryzysowego Wojewody.
Awaryjnego zasilania, które powinno działać bez zarzutu, bo dla ciężko chorych pacjentów oznacza być albo nie być. Przekonała się o tym Danuta Wozikowska, która nie może oddychać bez respiratora. Kilka tygodni temu w jej rodzinnym Olsztynie na skutek ataku zimy zabrakło prądu. Życie kobiety zawisło na włosku. – Jak prądu zabrakło to tylko strach wielki, że można się udusić. Szukaliśmy gdzieś ratunku, ale nie wiadomo było co zrobić. Co robić wiedzą strażacy. W przypadku awarii agregatu w placówkach medycznych natychmiast spiesza z pomocą. Tyle, tylko, że szpital o pomoc nie poprosił mimo, że strażacy zapewniają, że problemów z dowiezieniem sprawnego urządzenia by nie było. – Straż pożarna jest przede wszystkim służbą ratowniczą i to w dowolnym momencie, w każdej chwili jest w stanie zadysponować jeden z agregatów prądotwórczych, którym dysponuje – deklaruje Jarosław Wojtasik, WSP w Katowicach.
Naczelna Izba Lekarska broni dyrekcji szpitala. – Respiratory, monitory one wszystkie mają swoje wewnętrzne utrzymywanie swoich zasobów energii i one działają i na pewno na taki okres czasu, który jest wystarczający do usunięcia każdej awarii – stwierdza prezes Maciej Hamankiewicz, Naczelna Izba Lekarska.
I rzeczywiście awarię udało się usunąć po godzinie. Pytanie co by było, gdyby trwało to dłużej?