RegionWiadomość dnia

Toksyczne odpady zagrażają mieszkańcom! Eko-bomba tyka w Kaczycach

Nie takiego sąsiada mieszkańcy Kaczyc sobie życzyli. Pod ich oknami od kilku dni straszy śmierdząca góra toksycznych odpadów. Skład nielegalny i co ważniejsze, skład niebezpiecznych dla zdrowia ludzi substancji chemicznych. – Kilkadziesiąt ton odpadów ziemi przemieszanej z różnymi pojemnikami, lakierami, prawdopodobnie olejem transformatorowym i innymi odpadami – mówi nadkom. Tomasz Gogolin, KWP w Katowicach. – Tutaj ludzie przez dłuższy czas podrzucają różnego rodzaju śmieci, jakieś tam resztki po remoncie, silniki samochodowe. Kolega był ochroniarzem w tej firmie Carbonia, zgłosił to, ale oni twierdzą, że to jest niska szkodliwość czynu. To sobie ludzie pozwolili na więcej – stwierdza Marzena Pogorzelska, mieszkanka Kaczyc.

Nie wiadomo, jak trafiły na teren nieczynnej kopalni Morcinek. Nie wiadomo też kto, je tutaj wyrzucił. Wiadomo natomiast, że stanowią problem i to nie tylko dla służb ratowniczych. – Okazało się, że jest to substancja szkodliwa, łatwopalna, niebezpieczna dla życia wodnego. Wysypali po prostu piasek, żeby ograniczyć możliwość większego wycieku, ponieważ były tam studzienki kanalizacyjne, żeby nie doszło do rozprzestrzenia się tej substancji – informuje kpt. Patrycja Pokrzywa, PSP w Bielsku-Białej.

Strażakom z Cieszyna i Bielska-Białej udało się już zabezpieczyć teren przed ewentualnym skażeniem środowiska. – Mogą być poszkodowane tylko wody gruntowe, a my wodę mamy z Czech. Woda jest dobra do picia – mówi Jerzy Jedynak, mieszkaniec Kaczyc.

Mieszkańcy osiedla Morcinka boją się jednak, że służbom nie uda się powstrzymać kolejnych transportów toksycznych śmieci. – Co możemy zrobić? Przecież nie będziemy stać i nie będziemy ich łapać. Tutaj dużo ciężarówek jeździ, ale nie wiemy z czym, bo tam jest zakład utylizacji śmieci. Może tam z tym jeżdżą – mówi Bogusława Banyś, mieszkanka Kaczyc.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Ta eko-bomba zamiast na pobliskie składowisko odpadów, trafiła jednak na teren prywatny, własność czeskiego inwestora. Teoretycznie, całodobowo zabezpieczony przez ochronę. – Ochrona może coś tam wie, bo oni tam chodzą pilnują. Oni od tego tam są… podobno – stwierdza Patryk Bednarkiewicz, mieszkaniec Kaczyc. Chyba, że ich akurat na posterunku po prostu nie ma. Teren niby zabezpieczony, niby monitorowany, ale wejść i podrzucić coś może praktycznie każdy. Nie tylko eko-terroryści.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button