Tour de Pologne – Białystok szczęśliwy dla Forlana

Najlepszy z Polaków, Dariusz Rudnicki finiszował z peletonu na 16. miejscu, ale bohaterem etapu dla polskich kibiców był inny kolarz reprezentacji – Bartłomiej Matysiak, któremu zabrakło tylko dwóch kilometrów, by z Niemcem Dominikiem Roelsem dojechać do mety.
Poniedziałkowy etap z Serocka do Białegostoku liczył 219 kilometrów. Dystans wydawał się spory, ale kolarze przejechali go w szybkim tempie 44 km/godz.
Gdy peleton nieco zwolnił, na 35. kilometrze zaatakowali Belg Dominique Cornu i Amerykanin Steven Cozza, do których po pewnym czasie dołączyli Matysiak i Roels. Główna grupa pozwoliła im osiągnąć przewagę 9 minut i 20 sekund i zgarnąć bonifikaty na lotnych premiach w Broku, Małkini i Ciechanowcu (dwa ostatnie finisze wygrał Matysiak, sprawiając radość licznie zgromadzonym kibicom).
Czwórka kolarzy dojechała razem do Białegostoku i rozpoczynając pierwszą rundę, gdy do mety zostało 19 kilometrów, miała jeszcze przewagę blisko dwóch minut. Dopingowani przez tłumy kibiców zawodnicy walczyli ambitnie, jednak z każdym kilometrem peleton się zbliżał. Na ostatniej rundzie resztki sił wykrzesali jeszcze Matysiak i Roels, ale rozpędzona grupa nie dała im szans. Kolarze finiszowali szeroką ławą, a minimalnie najszybszy okazał się Angelo Furlan.
Włoch odniósł trzecie zwycięstwo etapowe w Tour de Pologne. – To miasto jest dla mnie szczęśliwe. Wygrałem tutaj przed rokiem. W karierze profesjonalnej jeszcze to mi się nie zdarzyło. Lubię takie ostre finisze, gdy jedzie się prawie 70 km/godz. W Tour de Pologne startuje bardzo wielu dobrych sprinterów: Napolitano, Brown, Forster. Zwycięstwo w takim gronie smakuje lepiej, a uczcimy je z kolegami wieczorem butelką dobrego wina. Na finiszu pilnowałem Napolitano. Wiedziałem, że w tym tłumie przebije się do przodu – komentował Furlan.
Matysiak nie krył rozczarowania. – Niewiele zabrakło. Pomyślałem nawet, że mamy szanse, ale siła peletonu jest ogromna. Jutro może będę uciekać ja, może ktoś inny z naszej ekipy. Na pewno będziemy próbować – przyznał Matysiak.
Pozytywne strony etapu widział Sylwester Szmyd, na którego najbardziej liczą polscy kibice. – Polacy są widoczni, i o to chodzi. Ja, nie ukrywam, męczę się. Nie jeździłem 40 kilometrów na godzinę od czerwca, gdy ścigałem się w wyścigu Dauphine Libere. Ale fajnie, że tak szybko dziś jechaliśmy, bo potrzebuję tego. Szybciej wejdę w rytm wyścigowy – podkreślił.