Towar eksportowy?

Zarówno latem jak i zimą bobry mają do pracy niespotykany zapał, i choć efektów pracy mógłby im pozazdrościć niejeden profesjonalista, to bobrza działalność zaczęła niektórym przeszkadzać. – My je bardzo lubimy, tak samo jak to nasze kochane środowisko, ale nie możemy pozwolić na to, żeby one zagrażały życiu ludzkiemu – uważa Lena Nieśpielak, mieszkanka Białej Wielkiej.
Zagrożenie ze strony bobrów z dnia na dzień rośnie, bo rozmnażają one się na potęgę. Mieszkańcy Białej Wielkiej koło Myszkowa, na co dzień spotykają powalone drzewa, znajdują zniszczone uprawy czy pozalewane pola. Niedawno pojawił się kolejny problem. – Zrobiły podkopy pod drogą i droga może się teraz obsunąć. Czasami ciężkie samochody tutaj jeżdżą, nawet nie wiadomo kiedy mogą tu runąć drzewa – stwierdza Bożena Kiepal.
Samotna walka ze skutkami pracy bobrów nie przynosi efektów. Dlatego zdruzgotani mieszkańcy zwrócili się do wójta, licząc na to, że ten uzyska zgodę wojewody na przesiedlenie uciążliwych sąsiadów w inne, odludne miejsce w Polsce. Ale wójt widzi inne bezprecedensowe rozwiązanie. – Tak jak my sprzedajemy żubra, tak naszym towarem eksportowym mógłby stać się bóbr. Nam by było lżej i wszyscy byliby zadowoleni – wyjaśnia Jerzy Szydlowski, wójt Lelowa.
Zadowoleni mieliby być Słowacy czy Słoweńcy. Niestety zagraniczne transfery, będących pod całkowitą ochroną zwierząt, wymagają ustaleń na najwyższych szczeblach. – Minister ochrony środowiska może podjąć taką decyzję, dotyczącą zmniejszenia populacji danego gatunku czy też przeniesienia w inne miejsca – tłumaczy Grzegorz Skurczak z Nadleśnictwa w Katowicach.
Pytanie tylko czy gdyby doszło do planowanej przeprowadzki nowe miejsce spodobałoby się bobrom? Co więcej żaden z wymienionych krajów oficjalnie nie wypowiedział się czy chciałby takich przesiedleńców.