RegionWiadomość dnia

Tragedia rodzinna koło Żywca. Bracia spadli ze skarpy. Jeden zmarł, drugi walczy o życie

Od domu dzieliło ich zaledwie kilkaset metrów. Do celu jednak nie dojechali. Ich po prostu wyrzuciło tak jak na skoczni, jak narciarze. W powietrze ich wyrzuciło i dopiero później się stoczyli. Pierwszy z pomocą ruszył Bernard Sosna z żoną. Wypadek widzieli ze swojej działki. – Żona sprawdziła czy puls jest u pana Józka. Pulsu w pierwszej fazie nie było i nie było oddechu. Żona zaczęło do niego mówić: panie Józku, panie Józku – i on zaskoczył, tak jakby wrócił – wspomina, Bernard Sosna, świadek wypadku.

60-letni Grzegorz Ł. i jego o dwa lata starszy brat Józef jechali ciągnikiem z naczepą, na której były ścięte drzewa. Na łuku drogi stracili panowanie nad pojazdem i stoczyli się po skarpie. Ciągnik kilkakrotnie koziołkował, przygniatając jednego z mężczyzn. – Krzyczeli hamuj, hamuj i było widać, że oni nie panowali nad tym – mówi Maria Sosna, świadek wypadku.

Mężczyźni w chwili przybycia karetki byli przytomni. Z poważnymi obrażeniami wewnętrznymi odwieziono ich do szpitala. – Jeden z pacjentów zginął w trakcie diagnostyki i on był w stanie bardzo ciężkim. Natomiast pacjent, który jest u nas w stanie ciężkim, ale przywieziony przytomny, po zaopatrzeniu jest na bloku operacyjnym – mówi Regina Rysakowska, Szpital Powiatowy w Żywcu. Drugiego z braci pana Grzegorza, udało się uratować. Jego stan lekarze oceniają jako ciężki, ale stabilny. Ma rozbitą czaszkę i złamany kręgosłup. Jest utrzymywany w śpiączce farmakologicznej.

Mieszkańcy Przyłękowa są w szoku. Wszyscy bardzo dobrze wspominają pana Józefa. – Emerytury nie miał, zabrali mu rentę i tak musiał biedak robić, bo z czego będzie żył. Trzeba opłaty robić i opał kupować – musiał z czegoś żyć – mówi Ludwina Słowiak, kuzynka zmarłego.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Dokładne przyczyny wypadku nie są jeszcze znane. Wiadomo, że obaj bracia to doświadczeni kierowcy. Pan Grzegorz był kiedyś kierowcą autobusu. Usterka ciągnika jest najbardziej prawdopodobną przyczyną tego zdarzenia. – Stan trzeźwości zostanie ustalony w momencie, kiedy będziemy znali wyniki badań krwi, ponieważ osoby  te były nieprzytomne, ich stan zdrowia nie pozwalał na przeprowadzenie badania standardowymi urządzeniami – informuje asp. Paweł Roczyna, KPP w Żywcu. Jak mówią policjanci obaj bracia mogli z tego wyjść bez szwanku, gdyby w porę zeskoczyli z ciągnika. Do końca jednak chcieli uratować maszynę. To pierwszy w tym roku tak tragiczny wypadek przy pracach rolnych na Śląsku.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button