Region

Tragiczna historia tancerza

Miał być tancerzem światowej sławy. Półtora roku temu po nieudanej próbie samobójczej będącej wynikiem molestowania seksualnego przez nauczycielkę w bytomskiej szkole baletowej 14-letni wówczas Szymon Szpak znalazł się w śpiączce, z której dotąd nie może – lub nie chce- się wybudzić. Bytomska prokuratura zakończyła już śledztwo w tej sprawie i w przyszłym tygodniu akt oskarżenia znajdzie się w sądzie. I choć o Szymonie pamięta coraz mniej osób, a sił i środków jest coraz mniej – walka o jego przebudzenie trwa.

Mruganie, to jedyny kontakt, jaki z Szymonem mają jego rodzice. Ich koszmar zaczął się półtora roku temu za tymi drzwiami – to właśnie tu ich syn próbował popełnić samobójstwo. Uratowany, zapadł w śpiączkę. Dziś państwo Szpak nadal walczą o jego przebudzenie. – Najtrudniej jest po prostu stać nad łóżkiem własnego dziecka i patrzeć na to, że nawet jeśli chciałby i z jego oczu widać, że chce, nie potrafi się ruszyć. I to serce boli, i spać się w nocy nie da, bo nie może być nic gorszego – mówi Kamila Szpak, mama Szymona.

Tak, jak dla tancerza nie może być nic gorszego niż moment, w którym sen o pustej baletowej sali zamienia się w jawę. – Gdyby ktoś mi odebrał możliwość tańczenia, a chociażby możliwość myślenia o tańcu, wydaje mi się, że byłoby mi ciężko. Nie wyobrażam sobie tego. To jest generalnie takie… taniec jest krwią duszy. Po prostu bez tej krwi dusza przestaje istnieć – uważa Weronika Drynkorn, baletnica.

O duszę i ciało Szymona nieustająco dba sztab ludzi. Jego rehabilitacja to kilkanaście godzin codziennych wysiłków. – Czasami są oczywiście ciężkie dni, kiedy ta mina nie jest wesoła, kiedy oczy nie są tak bardzo otwarte, a są dni, kiedy od samego początku widać, że Szymon czeka na mnie, że chce ćwiczyć – mówi Sebastian Poloczek, rehabilitant.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Ale silna wola Szymona i starania rodziców nie wystarczają. Leki, odżywki, ćwiczenia, masaże, turnusy rehabilitacyjne kosztują nawet 4 tysiące zł. miesięcznie. Jak mówi ksiądz Jan Matla, który od początku opiekuje się rodziną Szpaków, od kiedy Szymonem przestały się interesować media, pomocy jest coraz mniej. – Takich wpłat przez początkowe miesiące było tak na tydzień około 7,8,10, może 12 na tydzień. Teraz mogę powiedzieć z czystym sercem, że jeżeli raz na dwa miesiące jest jakaś wpłata to jest dużo – stwierdza ks. Jan Malta.

Nie dziwi to psychologów, bo jak mówią, zryw serca – to jedno, a do długofalowej pomocy po prostu trzeba dojrzeć. – W momencie, w którym to nieszczęście bezpośrednio widzimy – na przykład media nam pokazują, to nam się serce kraje. Natychmiast reagujemy, natychmiast coś robimy. Ale potem mamy poczucie, że już zrobiliśmy i pewnie już jest lepiej – uważa prof. Katarzyna Popiołek, psycholog.

Tymczasem nie jest lepiej. Nie jest, ale może być. Pod warunkiem, że wystarczy sił, środków i wiary w to, że przebudzenie jest możliwe…

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button