Trudna pomoc

To były najmroźniejsze dni stycznia. Dorota Paczyńska znalazła psa przed jednym z bloków w Czeladzi. – Pies był bardzo w złym stanie, był wychudzony, bardzo głodny. Miał na szyi obroże. Błąkał się zapewne już długo dlatego, że właśnie był w takim stanie i miał bardzo silnie zranioną łapę. Pies wymagał natychmiastowej pomocy. Trafił do katowickiego schroniska, ale jak szybko tu dotarł tak szybko stąd musiał być zabrany. Powód? – Katowickie schronisko obsługuje teren gminy Katowice. Przyjmujemy psy wyłącznie z miasta Katowic – uzasadnia Aleksandra Molnar, Schronisko dla Bezdomnych Zwierząt w Katowicach.
– Pracownik schroniska skierował nas do Sosnowca – wspomina Dorota Paczyńska.
Tu jednak sytuacja była identyczna jak w Katowicach. – Miasto zwraca koszty tylko za psy z terenów Sosnowca, więc zbieramy pieski tylko z terenu Sosnowca – odpowiada Włodzimierz Małek, Schronisko dla Bezdomnych Zwierząt w Sosnowcu. Największym problemem okazał się adres zamieszkania pani Doroty – Czeladź. – Zadzwoniłam do Straży Miejskiej, do Czeladzi i panowie stwierdzili, że nie ma miejsca, do którego mogłabym dostarczyć bezdomnego psa znalezionego przez mieszkańca Czeladzi – wspomina.
“Znajdę” w końcu przyjęli w sosnowieckim schronisku. – Poprosiłam o przysługę moją koleżankę, która jest zameldowana w Sosnowcu i ona firmowała swoim nazwiskiem właśnie tą całą sytuację. Dzięki temu pies znalazł się w schronisku w Sosnowcu – wyjaśnia Dorota Paczyńska. I w tym momencie pies już był bardziej sosnowiecki niż czeladzki. Takie właśnie karkołomne, prawne zabiegi, które stosować muszą ludzie, żeby pomóc zwierzęciu denerwują szefów schronisk najbardziej. – Żeby nie odsyłali, tylko po prostu wybudowali schroniska w swoich miastach – uważa Włodzimierz Małek, Schronisko dla Zwierząt w Sosnowcu.
A to akurat należy do ustawowego obowiązku każdej gminy w Polsce. Obowiązku, z którego Czeladź nie wywiązuje się od początku roku. – Teraz jesteśmy w trakcie negocjowania umowy. Myślimy, że do końca lutego ta umowa będzie już zawarta. Także z tym wiążą się te problemy – tłumaczy Wojciech Maćkowski, UM w Czeladzi.
Przedstawiciele fundacji SOS dla Zwierząt podkreślają, że taka zwłoka zasługuje na karę. Tyle, że to teoria. – Jak dotąd nie słyszeliśmy o ukaraniu jakiejkolwiek gminy z tego powodu – informuje Janina Muzycyszyn, SOS dla Zwierząt. Bo po drodze jaką trzeba przejść by pomóc zwierzęciu, najczęściej nie ma się już sił i ochoty by podobną pokonywać w prokuraturze i sądach.