Region

Trwa modernizacja Kanału Gliwickiego. Czy to ożywi żeglugę śródlądową?

O pozytywnym zamęcie w żegludze rzecznej trudno jeszcze mówić, bo kilkudziesięcioletnie zaniedbania dopiero teraz nieśmiało próbuje się nadrobić. Modernizacja czterech z sześciu śluz Kanału Gliwickiego to początek kapitalnego remontu za prawie 200 milionów złotych, który zaplanowano na najbliższe lata. – Będzie modernizacja ubezpieczeń brzegowych, bo one już po tych 70 latach w wielu miejscach są podniszczone, ale głównym kosztem to jest odmulanie, utylizacja tych odpadów – tłumaczy Stanisław Gruszczyński, Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Gliwicach. Wszystko w jednym celu. Udrożnić rzeczne trasy, którymi transport jest bardziej opłacalny niż ten drogowy i kolejowy. Wciąż jednak ten wodny przez urzędników z Warszawy odkładany jest na bok. Od lat na rozwój żeglugę śródlądową brakuje nie tylko pieniędzy, ale też pomysłu. – Będzie się rozwijał, jeżeli połączymy rozwój infrastruktury liniowej z infrastrukturą punktową. Niewątpliwie zwiększymy atrakcyjność właśnie takich łamanych łańcuchów transportowych – uważa Andrzej Massel, wiceminister transportu.

Czyli innymi słowy chodzi o udrożnienie rzek i kanałów, a także zmodernizowanie portów i wszystkich znajdujących się w nich urządzeń. Tyle, że priorytetem w finansowaniu unijnym na lata 2014-2020 wciąż są drogi i kolej. Co więcej nie ma zielonego światła rządu na modernizację dróg wodnych. Na razie nie ma deklaracji rządowych, ze szkodą, nie tylko dla transportu rzecznego, ale też pokrewnych usług. W stoczni w Januszkowicach koło Kędzierzyna-Koźla, dotychczas remontowano barki na zlecenie firm transportowych. Remontowano, dopóki transport miał się dobrze. – Musieliśmy się przebranżowić z remontów na budowę nowych obiektów i jest to z jakimś tam pożytkiem, bo jest to wyzwanie zawodowe. Niemniej jednak skala remontów jest dużo mniejsza niż była – zaznacza Krzysztof Ptak, współwłaściciel Stoczni Januszkowice.

Teraz stocznie żyją z budowy statków wycieczkowych. Wodowanie tego budowanego na zamówienie Nowej Soli i sąsiednich gmin zaplanowano już w przyszłym miesiącu. Za zmianę profilu produkcji odpowiedzialna jest postępująca degradacja szlaków wodnych. Np. port w Kędzierzynie-Koźlu nie funkcjonuje od początku lat 90-tych. Wraz z portem zamarło cała osiedle Koźle Port. – Tutaj było dużo marynarzy, sklepy funkcjonowały, teraz nie ma tego. Dwa sklepiki na krzyż i to jest wszystko – mówi Agnieszka Kajsig, mieszkanka dzielnicy Koźle-Port. Ożywienie portu i dzielnicy, które są własnością gminy wymagałoby potężnych pieniędzy. Na razie nie brakuje jedynie pomysłów kędzierzyńskich urzędników. – Żeby Kozielski Port włączyć do którejś ze stref ekonomicznych. Zwłaszcza, że bardzo możliwe, że taka strefa ekonomiczna będzie na terenie samego osiedla – stwierdza Jarosław Jurkowski, UM w Kędzierzynie-Koźlu.

Jeszcze sto lat temu port w Kędzierzynie-Koźlu był drugim pod względem przeładunku w Europie, zaraz po Duisburgu. Dziś też jest jest na drugim, ale zupełnie przeciwnym biegunie.

Ciąg dalszy artykułu poniżej
Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button