Twórcy Bolka i Lolka uratowani!

Przed Bielskim Studiem Filmów Rysunkowych, które miało zostać sprzedane w prywatne ręce, rysuje się wreszcie lepsza przyszłość. – Najnowsza produkcja to serial pod roboczym tytułem Kuba i Śruba. Zrobiliśmy już pierwszy odcinek. Są to niejako następcy Bolka i Lolka – mówi Barbara Olek. Ich zastąpić będzie bardzo trudno, ale przynajmniej teraz jest pewność, że będzie gdzie tej sztuki próbować. – Dla mnie przynajmniej nie ma wątpliwości, że jeżeli ktoś byłby chętny do zakupu tej firmy, to kupowałby ją tylko pod kątem sprzedaży tych nieruchomości, które są w samym sercu miasta – uważa Adam Matusiewicz, marszałek województwa śląskiego.
100 procent udziałów wytwórni, zamiast prywatnego inwestora, przejął nieodpłatnie od skarbu państwa Urząd Marszałkowski Województwa Śląskiego. – Ja lubię swoją pracę. Trudno powiedzieć, że jest ciężka, po prostu robi się to z przyjemnością – oznajmia Helena Oczko, animator. Przyjemność przyjemnością, ale tu liczą się pieniądze. Lata rozkwitu bielska wytwórnia ma już za sobą. Z niegdyś 230-osobowej załogi dziś zostało już tylko 18 pracowników. W ubiegłym roku zysk studia wyniósł tylko 55 tys. zł. Z taką pulą trudno o podbój kinematografii, jak choćby ten sprzed lat. Bielska wytwórnia ma stać się częścią katowickiej instytucji filmowej Silesia Film, która zrzesza kina z Katowic, Jastrzębia Zdroju czy Raciborza. Wiele na tym nie skorzysta, bo jak wynika z nieoficjalnych informacji, przynajmniej w tym roku Silesia Film nie przekaże jej ani grosza.
Marian Wantoła, współtwórca dwójki urwisów, mimo kłopotów finansowych studia z Bielska marzy o ponownym ożywieniu wytwórni, z którą związał całe swe życie. Teraz już jako emeryt dalej rysuje kolejne scenki i spotyka się z młodymi widzami. – Zawsze moje zakończenie takiego spotkania z dziećmi było: bądźcie tacy jak Bolek i Lolek, a mamusie i tatusie będą zadowolone.
Młode pokolenie wciąż ich kocha, nie tylko dlatego, aby ucieszyć rodziców. – Według mnie te bajki starsze są o wiele lepsze, niż te co teraz lecą. Te co teraz nie są takie nauczające jak tamte – stwierdza Anna Wróbel. Być może dlatego nadal nie schodzą z ekranów telewizorów. – To są jedne z najchętniej oglądanych pozycji naszej ramówki i muszę powiedzieć, że widzowie zdecydowanie bardziej przedkładają te nasze polskie, może stare, ale nasze bajki nad pozycje zagraniczne – tłumaczy Marta Piotrowska, sekretarz programowy TVS.
Bo i nawet w Czechach dwaj weseli bracia są uwielbiani. – Pracuję w przedszkolu i dzieci bardzo lubią Bolka i Lolka – mówi Tania Kotova. Ich sława długo jeszcze nie przeminie. Nad tym pracuje już Roman Nehrebecki, syn nieżyjącego już Władysława Nehrebeckiego, reżysera kreskówek. Jest w trakcie produkcji nowego, pełnometrażowego filmu o Bolku i Lolku i to w technice 3D. – Te 85 minut dzieciaki przeżyją, jak by to było 15 minut z górą taka jest akcja. Nie boję się, że ten film poniesie jakąś totalną klęskę.
Ta raczej się nie zapowiada, skoro oryginalna wersja miała blisko miliard widzów, którzy oglądali wybryki dwójki braci w prawie 90 krajach.