U progu beznadziejności

Od dwóch miesięcy nie płacą czynszu. Światło zgasło przed dwoma tygodniami. Niedługo nie będą też mieli gdzie mieszkać. – Na opłaty nie starcza. Na życie kompletnie by nie starczało, teraz jeszcze męża zwolnili z pracy, poszukuje kolejnej i nie umie znaleźć – opowiada Marzena Jaworska. Ona z wyższym wykształceniem filologicznym, on pracownik fizyczny. Obydwoje niepełnosprawni, niedowidzący przez co bezrobotni. – Pracowałem w zakładzie pracy chronionej i straciłem tam pracę. Ale chciałem pracować, bo chciałem uratować tę sytuację żeby płacić za ten czynsz. Bo mimo wszytko trzeba płacić. Tak czy tak trzeba płacić – mówi Krzysztof Jaworski.
W dramatycznej sytuacji znaleźli się przez urząd miasta w Łazach. Który choć zburzył dom, w którym mieszkali nie zapewnił im lokalu zastępczego i dlatego Jaworscy wynajęli małe, prywatne mieszkanie w Chorzowie, którego nie są w stanie utrzymać i tak stanęli u progu bezdomności. – To nie jest tak, że miasto nie zapewniło lokalu zastępczego dla rodziny Państwa Jaworskich, w pierwszej kolejności miasto lokale mieszkalne zapewniło rodzinom gdzie były małe dzieci. Czy jest Pani w stanie zagwarantować to, że wszystkie osoby, które dostały od gminy mieszkania to osoby z małymi dziećmi? – Nie tylko, ale w większości – odpowiada Anna Barczyk, UM w Łazach.
W większości, bo mieszkania dostali też ludzie, którzy mają duży problem z alkoholem i dlatego nie mogli zamieszkać w hostelach, w których miejsce urząd zaproponował też Krzysztofowi i Marzenie. Ci jednak odmówili, bo osobno mieszkać nie mogą z uwagi na swoją niepełnosprawność. – Ja nie mogę bez męża. Potrzebuje jego pomocy – oznajmia Marzena Jaworska. – Nawet dla najgorszych znalazło się coś, to nie wierzę, że dla nas też by się nie znalazło. Też by nam wystarczył pokoik, skoro oni dostali, to nam też by wystarczył. Tam byśmy dostali pokój za 200, 300 zł a tu za 700. To już można by te 400 zł na jedzenie przeznaczyć – uważa Krzysztof Jaworski.
No właśnie tego też u Jaworskich zaczyna brakować. Bo eksmisja a później brak jakiejkolwiek pomocy ze strony urzędu doprowadziły ich na skraj nędzy. A temu według Łukasza Strączka z Centrum Integracja zawinili przede wszystkim urzędnicy. – W tej sytuacji nie na każdym etapie wszystko zafunkcjonowało tak jak powinno, więc ruch powinien być po stronie gminy.
Gminy, która twierdzi, że zaczyna budowę nowego domu socjalnego i skończy go w przyszłym roku. To jednak co najmniej o rok dla Jaworskich za późno. – Z dnia na dzień mogę zostać wyrzucona na ulicę i nie wiem co będzie – stwierdza Marzena Jaworska.
Pewne jest, że z końcem października zamkną ostatni raz drzwi i z bagażem długów wylądują na bruku.