Urzędowy protest – salowe z Dąbrowy Górniczej wciąż czekają

Codzienność salowych od kuchni. Kuchni, którą od dwóch miesięcy jest jedna z sal w dąbrowskim urzędzie miasta. W oczekiwaniu na wyrok liczyły, że skończy się ona dziś.
– Jakikolwiek ten wyrok będzie, wskaże że któraś z tych firm będzie jednak tym pracodawcą i nie będzie takiej sytuacji, że panie pozostaną bez pracodawcy od 6 września – stwierdza Piotr Kisiel, prawnik.
Wyrok sądu w sprawie salowych dziś nie zapadł. Ma zapaść dopiero za dwa tygodnie. Salowe zebrały się jednak w pełnym składzie tak, jak na początku września.
We wrześniu zaczęły swój protest, po tym jak dowiedziały się, że nowy pracodawca żądał, by same zwolniły się z poprzedniej firmy.
– A kto się zwolni sam, w dzisiejszych czasach, po dwudziestu paru latach pracy, a niektóre koleżanki po trzydziestu latach pracy? Gdybyśmy były zwolnione miałybyśmy możliwości podjęcia innej pracy – twierdzi Barbara Kłak, salowa.
Szukać pracy salowe nie chciały, bo podobno nie taka była umowa. Miały pracować w Szpitalu Specjalistycznym. W nowej firmie, ale na starych zasadach.
– Przedstawiciele firmy “Naprzód” od razu powiedzieli, że nie są zainteresowani przejęciem grupy pracowników zatrudnionych na czas nieokreślony, a to jest właśnie ta grupa – trzydzieści siedem pań, które złożyły pozwy w sądzie – informuje Elżbieta Żuchowicz, przewodnicząca szpitalnej “Solidarności”.
Część z nich wciąż urzęduje. Nie pracowały przez sześćdziesiąt dni. – Wielokrotnie powtarzaliśmy, że panie powinny podjąć pracę złożyć sprawę do sądu, czekać na wyrok sądowy, ale pracując – mówi Marcin Bazylak, rzecznik prasowy UM w Dąbrowie Górniczej.
Salowe jednak myśli o zmianach nie chciały do siebie dopuścić. Prywatna firma “Naprzód” nie zgodziła się na przyjęcie starych zasad. Salowe jednak zatrudnić chciała. Sławomir Sławski – członek UPR w sytuację, gdy związki zawodowe ingerują w politykę kadrową prywatnej firmy uwierzyć nie potrafi. – Jeżeli te panie uważają, że są dobre w swoim zawodzie, są po szkoleniach – na pewno znajdą pracę w mgnieniu oka i być może nawet jeszcze lepiej płatną niż tą, którą im teraz zaproponowano – mówi.
Tymczasem walka wolnego związku z wolnym rynkiem trwa. Kto zwycięży nieważne. Najważniejsze, by w końcu udało się uwolnić ręce do pracy…