Region

Ustawą w korporacje

Sosnowiecki poseł walczy o to, by na taryfie zmienić zasady gry. – W zależności od ilości mieszkańców powinna być ilość taksówek, nie? – mówi Czesław Derebecki, taksówkarz. “Nie”. Bo to nierynkowe i nieżyciowe. A ograniczanie dostępności do zawodu taksówkarza, to relikt, który można zwalczyć ustawą. – To jest jedna z ostatnich takich limitów, które były dawniej w każdej dziedzinie gospodarki. Myślę, że dorośliśmy do tego, demokrację mamy 20 lat, takich rzeczy już nie powinno być – mówi Arkadiusz Chęciński, dyrektor biura posła Jarosława Pięty.

Może i nie powinno, ale są. I niektórym z nimi dobrze. Dlatego o pomysłodawcy likwidacji “status quo”, nie wyrażają się najcieplej. – Ja bym stanowiska posłów zlikwidował. To co zrobił już jeden radny. Zwiększenie licencji do 100 rocznie. To można na zegarze odczuć. 10.23 jazdę miałem, jest 14 i ja czekam na jazde dalej – mówi Waldemar Targoński.

Jazdę w przypadku taksówek po równi pochyłej do bankructwa. I podobno tego boją się, ci którzy najgłośniej protestują. Boją się tego, że standart, który mogą zaoferować, klientom przestanie wystarczać. – To rynek decyduje o tym z kim jeździ prawda? Klient jest tą osobą, która wybiera korporacje, wybiera samochód, którym pojedzie – mówi Wit Kurzac, dyrektor firmy świadczącej usługi przewozowe.

A każdy klient woli nowy i pewny, niż stary i budzący pewne wątpliwości przwóz. Ale według taksówkarzy nie tylko o to chodzi. Bo Ci, którzy po uwolnieniu rynku na niego wejdą, a wjadą nie będą mieli “tego czegoś”, co też ma znacznie. – Nie będzie miał umiejętności rozmowy z pasażerem. Nie będzie umiał nawiązać kontaktu – powiedział anonimowy kierowca.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Według ekonimistów to taksówkarze na razie nie mieli kontaktu, ale z rzeczywistością, która po zmianach może okazać się brutalna. – Zniesienie tych limitów, czyli zachowanie koncesji, sprawdzanie jakości usług bez limitowania osób, które mogłyby te usługi świadczyć napewno byłyby gwarancją dla konsumenta jakości tych usług i wprowadziłoby zasady wolnorynkowe – tłumaczy Michał Zdziejowski, ekonomista.

Zaistaniałby wolny rynek, który u wielu taksówkarzy spowolniłby obroty, zwolnił taksometr, aż w końcu zwolnił najmniej przedsiębiorczych z pracy.

 

 

 

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button