Uwaga na spadający z dachów śnieg i lód

Niemiłe niespodzianki w postaci spadających z dachów brył śniegu i lodu będą teraz czekać właścicieli samochodów coraz częściej. – Spółdzielnia nie dba ani o dachy, ani o klatki, w ogóle o nic. To są złodzieje. Są tylko po to, by brać pieniądze – denerwuje się Dominik Kabała, właściciel samochodu, na który spadła bryła lodu i śniegu.
Bezpieczne zaparkowanie samochodu w centrum miasta to niemałe wyzwanie. Pojazdy są upchane w ciasnych uliczkach, na poboczach i chodnikach tuż pod dachami kamienic. Nie ma co liczyć na dobre miejsca, ale też na przytomność zarządców budynków, bowiem większość z nich nadal nie zadbała o to, aby w porę usunąć zalegający na dachach śnieg. – W ostatnim czasie jak mamy odwilż to bardzo częste zjawisko. Mamy całą masę zgłoszeń. W związku z tym zużycie taśmy, którą stosujemy do wygradzania niebezpiecznych miejsc możemy liczyć prawie w kilometrach – przyznaje Rafał Turak ze Straży Miejskiej w Katowicach.
Do tego dochodzi też zużycie papieru i zszargane nerwy. W takiej sytuacji nawet pewne odszkodowanie jest marnym pocieszeniem, bo ze spadającym śniegiem lawinowo zaczynają sypać się problemy – w najlepszym wypadku tydzień bez samochodu i portfel lżejszy o kilkaset złotych. – To wszystko zależy od wielkości uszkodzeń samochodu i wtedy takie naprawy mogą kosztować około 5-6 tysięcy złotych – stwierdza Jacek Solarczyk, mechanik samochodowy.
Wszystko wskazuje jednak na to, że w najbliższym czasie mechanicy będą mieli co klepać. Tylko od wczoraj kilkanaście zgłoszeń o śniegu miażdżącym samochody przyjęli bytomscy policjanci. – Konsekwencją dla właściciela takiego obiektu może być mandat karny, jak również grzywna nałożona przez sąd grodzki wynosząca nawet 5 tyięcy złotych – przypomina asp. sztab. Adam Jakubiak z KMP w Bytomiu.