Uwięziony we własnym mieszkaniu

Swoją walkę z nieprzyjaznym środowiskiem toczy od kilku lat. Po wylewie stał się niepełnosprawny, a jego mieszkanie stało się więzieniem. – Od pięciu lat nie chodzę po ulicy. Chciałbym chodzić, ale jak? Mam sześćdziesiąt lat i nie pójdę na ulicę? – pyta Tadeusz Gregorczyk. I nie chodzi tu o nabytą niepełnosprawność ruchową. Tadeusz Gregorczyk mieszka bowiem aż na czwartym piętrze. Dlatego wyjście z kamienicy, mieszkania czy nawet własnego pokoju pozostaje dla niego jedynie w sferze marzeń. – Są tak maleńkie pomieszczenia, nie mówiąc już o kuchni, gdzie nie można się naprawdę obrócić. Także to mieszkanie jest w ogóle nie przystosowane nawet dla osoby z umiarkowaną niepełnosprawnością – opowiada Anna Gregorczyk, była żona.
Ratunkiem miała być zamiana mieszkania. O którą od kilku lat prosi, a nawet błaga Zakład Budynków Miejskich w Bytomiu. – Nic nam nie wiadomo, że ten człowiek porusza się na wózku inwalidzkim. Według informacji, które otrzymaliśmy od naszego opiekuna regionu ten Pan lekko utyka na nogę. Poza tym nic nam nie wiadomo oficjalnie, że ten Pan jest inwalidą – wyjaśnia Adam Wajda, Zakład Budynków Miejskich Sp. z o.o. Tadeusz Gregorczyk zapewnia, że informował o swoich problemach ZBM. Jak mówi nie osobiście, a pisemnie, bo z mieszkania już od kilku lat nie wychodzi. – Prosiłem administrację, prosiłem urząd. Ale mi nie chcą pomóc. Nie wiem czemu.
Od niedawna problemem zainteresował się miejski pełnomocnik do spraw osób niepełnosprawnych. Ale zdaniem przedstawicieli bytomskiego urzędu miasta, szans na poprawę sytuacji – przynajmniej na razie nie ma. – W zależności od tego czy jest lokal, który odpowiada osobie, która jeszcze tak naprawdę nie postarała się o jego uzyskanie, bo mówimy o lokalu socjalnym i nie została wpisana na listę trudno jest mówić o perspektywie czasowej – tłumaczy Katarzyna Krzemińska-Kruczek, UM w Bytomiu. Całej sytuacji dziwi się prezes spółdzielni mieszkaniowej Piast w Katowicach, Michał Marcinkowski. Jak mówi na jednym z największych osiedli na Śląsku taka sytuacja byłaby nie do pomyślenia. – Wyremontowaliśmy mieszkanie, które dalej pozostaje w naszych zasobach. Ale daliśmy szansę temu człowiekowi na normalne życie.
Ignorowaniem problemów Tadeusza Gregorczyka zbulwersowany jest także bytomski radny Mariusz Kurzątkowski. Jego zdaniem cała sytuacje idealnie wpisuje się w szereg kompromitujących ZBM zachowań. – W ogóle mnie to nie dziwi, bo ZBM od lat ”rżnie głupa” i nie pomaga mieszkańcom. Tym bardziej osobom niepełnosprawnym. Po co?, bo to jest większy koszt.
Dlatego coraz więcej osób w Bytomiu pyta: kto i kiedy będzie w stanie wpłynąć na zarząd ZBM-u. By ten w końcu zainteresował się sprawami mieszkańców i budynków, którymi zarządza.