W Bieruniu popowodziowe emocje nadal nie opadły

Ci, którzy wrócili już do swoich mieszkań niemal codziennie wypatrują tu lepszego jutra. O to na ulicy Hodowlanej w Bieruniu niezwykle trudno. Tak jak zapomnieć o majowej powodzi. W większości piwnic wciąż jest woda. – Wilgoć, śpimy pod kołdrą i pod kocami, bo nie da rady spać w tej chałupie. W łazience jest wilgoć, smród co nie miara, nie ma tu już żadnej przyszłości – denerwuje się Danuta Drętkiewicz, mieszkanka ul. Hodowlanej w Bieruniu. Choć woda stała tu najdłużej powodzianami nie są wszyscy. Nie wszyscy też mogli i mogą liczyć na pomoc. Mieszkanie pani Wiesławy Gosztyły zalane nie było. Jednak ze względu na zły stan zdrowia 10-letniego syna musiała z niego się ewakuować. Niebawem będzie musiała zrobić to ponownie. – Piwnica ich nie obchodzi, nikogo nic nie obchodzi. Ma pani sto trzydzieści tysięcy. Dobra suma proszę się wyprowadzić, bo pójdzie do zburzenia mieszkanie i gdzie ja pójdę za sto trzydzieści z dwójką dzieci? – pyta pani Wiesława.
2300 złotych za metr kwadratowy. To kwota, jaką za wyprowadzkę mieszkańcom proponuje właściciel terenu, czyli Kompania Węglowa. Większość z nich na taką sumę nie chce się zgodzić. Nie godzi się też gmina. – Uważamy, że to jest również za niska cena i dlatego jest robiony operat szacunkowy na zlecenie gminy Bieruń przez innego rzeczoznawcę – wyjaśnia Jan Podleśny, z-ca burmistrza w Bieruniu. Gołym okiem widać, że w niektórych budynkach mieszkać już nikt nie powinien. Grożą zawaleniem. Poszkodowanych majową powodzią jest w Bieruniu prawie 2400 osób. Część z nich mieszka jeszcze w przyczepach. Zdaniem władz Bierunia jest też sporo osób, które na powodzi chcą zarobić.
Największe emocje towarzyszą właśnie mieszkańcom ulicy Hodowlanej. Gdy po powodzi te tereny odwiedził premier Donald Tusk zapadła decyzja, że mieszkańców trzeba stąd wyprowadzić. Bloki stoją na terenie obniżonym z powodu prac kopalnianych. Winna tych szkód górniczych Kompania Węglowa obiecała gminie odszkodowania. Nie wiadomo tylko kiedy je wypłaci. – Na pewno nie w tym roku, ale w przyszłym, czy nawet 2012 ten problem w ogóle powinien przestać istnieć – zaznacza Jan Podleśny, z-ca burmistrza w Bieruniu.
Do tego czasu mieszkańcom pozostaje liczyć, że woda, która otacza ich tu niemal bez przerwy znów się nie podniesie.