W Bytomiu ratują dzieci, którym nikt nie daje szans na przeżycie

Zuzia ma obecnie pięć lat, jednak według norweskich lekarzy w ogóle nie powinna się urodzić. U córki Dominiki Madaj-Solberg, obywatelki Norwegii, stwierdzono rozszczepienie kręgosłupa z przepukliną rdzeniową. – Powiedizano nam wprost, że być może to dziecko nie jest stworzone do życia. Tak że diagnozy były dość okrutne – mówi. Mimo to pani Dominika na aborcję się nie zgodziła.
Dopiero pomoc bytomskich lekarzy dała szansę. Zuzia została zoperowana jeszcze w łonie matki. Chirurdzy usunęli zagrażającą jej zdrowiu przepuklinę. – Taki zabieg operacyjny zmniejsza ryzyko uszkodzenia systemu nerwowego. Mówiąc językiem popularnym, jest to mniej więcej o dwa w stosunku do istniejącego uszkodzenia – wyjaśnia prof. Anita Olejek ze Szpitala Specjalistycznego nr 2 w Bytomiu. Gdyby nie operacja, Zuzia nie miałaby szansy na prawidłowy, intelektualny rozwój. Na pewno też by nie chodziła.
Bytom jest jedynym miejscem w Europie, które wykonuje tego typu operacje prenatalne. Poza Śląskiem przeprowadza się je tylko w Stanach Zjednoczonych i Brazylii. Do tej pory zoperowano tu prawie 40 kobiet. Cztery przygotowane łóżka rzadko są puste. Przyjeżdżają mamy z całej Polski. – Podczas poszukiwań spotkałam się z wieloma lekarzami, którzy odbierają nadzieję. A tutaj tak nie jest. Od samego początku pacjentka czuje komfort, że trafiła w dobre ręce – przyznaje Marzena Nastula, pacjentka z województwa opolskiego. Bo choć nie ma pewności, że się uda to lekarze stawiają przede wszystkim na informację.
Operacja wykonywana jest między 22 a 27 tygodniem ciąży. Na początku lekarze wykonują dwa cięcia: kilkucentymetrowe na ściance macicy oraz na podbrzuszu pacjentki. Potem do pracy wkracza profesor Janusz Bohosiewicz, który z chirurgiczną precyzją operuje rozszczepiony kręgosłup dziecka. Jest to precyzyjna robota, którą często poprzedza próba przesunięcia płodu… palcem. – Najbardziej boję się tego, żeby nie zrobić dziecku krzywdy. Ale jak już mam wyeksponowane to miejsce i zaczynam operować to się już nie denerwuję – mówi prof. Bohosiewicz, chirurg dziecięcy.
Blizna na ciele dziecka po takiej operacji jest znacznie mniejsza niż byłaby po operacji na już urodzonym. Natomiast matka nie ma potem problemów ze zdrowiem. – Blizna na macicy nie przeszkadza w przyszłości kobiecie w planowaniu kolejnego dziecka. Nie będzie miała kłopotów z zajściem i donoszeniem następnej ciąży – zapewnia dr hab. Jacek Zamłyński ze Szpitala Specjalistycznego nr 2 w Bytomiu.
Dominika Madaj-Solberg założyła już fundację, która pomaga rodzinom po operacjach przeprowadzonych w Bytomiu. Pod koniec maja spotkają się wszystkie wyleczone dzieci, którym nikt inny nie dawał szans.