RegionWiadomość dnia

W gminie Brenna walczą ze skutkami nawałnicy [zdjęcia]

Przed wodą nie było ratunku. Od wielu godzin płynie falą, ale mieszkańcy Górek Wielkich wciąż nie dowierzają w to, co działo się tu wczoraj. – Z początku było troszkę deszczu, później grad. Później jak już zaczął deszcz padać tak naprawdę, to tylko był ułamek sekundy i już płynęła rzeka. Nie dało się już po prostu nic zrobić – opowiada Justyna Głusztek, mieszkanka Górek Wielkich. Krzysztof Wojnas zdążył uratować niewiele, bo podczas ulewy był w pracy. – Przyjechałem i już zastałem to, co zastałem. Tylko pełno wody. I na to nie ma ratunku. Prąd wyłączyć, poprosić strażaków, żeby wypompowali.

Strażacy pompują od wczoraj. I przyznają, że czegoś takiego jeszcze tu nie widzieli. – Trudności były nawet w komunikacji naszych służb, bo nie wszystkie auta potrafiły w jednej chwili w tym samym momencie dotrzeć do wszystkich poszkodowanych – wspomina bryg. Krzysztof Zaczek, KP PSP w Cieszynie. Woda odgrodziła też od świata kilkoro dzieci. – Schroniły się w szatni. Fala przyszła nagle tak wielka, że z tej szatni nie umieli Ci zawodnicy wyjść. W związku z powyższym musiała interweniować policja – mówi Karol Niedźwiedzki, dyrektor Zespołu Szkół w Górkach Wielkich.

Funkcjonariusze pokonując rozlewisko dotarli do uwięzionych w szkole osób. – Pobiegli tam czym prędzej, przeszli przez ten wartki nurt wody i po kolei przenosili te dzieci na ramionach w bezpieczne miejsce na drogę. Potem te dzieci zostały przekazane jednej z matek – relacjonuje mł. asp. Rafał Domagała, KPP w Cieszynie. Na szczęście podczas nawałnicy nikt nie ucierpiał. Ale i tak skala zniszczeń w gminie Brenna, Goleszowie i Puńcowie już liczona jest w milionach. Samych podtopionych domów jest kilkadziesiąt. – Ludzie cierpią z tego powodu, że mają zalane studnie. Staramy się to udrażniać, ale wiadomo, że jeżeli będą dalej opady to nawet jeżeli teraz będziemy chcieli wypompować, to za chwilę będzie to samo – uważa Iwona Szarek, wójt Brennej.

Mieszkańcy boją się, bo w pamięci wciąż mają ubiegłoroczną powódź. Jak mówi Józef Bujok, tutaj nikt nie może czuć się bezpieczny. – Zwały ziemi, zamiast być od strony ziemi zrobione, to są zrobione od strony drogi. I ta woda nie mogła iść na drogę, tylko poszła na domy. Więcej nie powiem nic.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Choć mieszkańcom brakuje słów, muszą mieć siły na walkę ze skutkami żywiołu. I wiarę, że nie będzie to po raz kolejny walka z wiatrakami.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button