Region

W (nie)zgodzie z naturą

Wykopane rowy melioracujne to efekt samowoli budowlanej. Samowoli, na którą właściciel już wydał spore pieniądze. A teraz może zapłacić jeszcze więcej. Bo te rowy to prawdopodobnie wyrok śmierci dla bezcennych storczyków.

Tutaj na południu – szacują ci, którzy biegają po tym wyrobisku – jest w granicach trzech tysięcy osobników, więc jest to rewelacyjne. To co się stało moim zdaniem jest grandą – żali się Jerzy Parusel z Centrum Dziedzictwa Przyrody Górnego Śląska. Grandą, o której informacja do naszej redakcji trafiła drogą mailową. Anonimowy przyrodnik, prosząc o interwencję, zaznaczył jeden fakt: – Nieoficjalnie właścicielem terenu jest lokalny polityk posiadający wielkie wpływy w Radzie Miejskiej DG (dlatego zablokował powstanie użytków, a później Naturę).

Udało się nam ustalić, że tym tropem poszli też urzędnicy Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. Pierwsze zawiadomienie o wszczęciu postępowania dotyczącego tego terenu trafiło do Gliwic. Jak przekonują przedstawiciele gliwickiej firmy niesłusznie: – Wszystkie te działania: wykopy, wycinka drzew są na terenach, które w ogóle do tej spółki nie należą.

Śledztwo prowadzą także urzędnicy z Dąbrowy Górniczej. Kogo ostatecznie ścigać, podobno już wiedzą. – Zostało wszczęte postępowanie administracyjne, które toczy się wobec właścicieli tej działki. Na 12 kwietnia zostało wystosowane wezwanie do właściciela. Ma się stawić na kolejną wizję. Już z właścicielem tego terenu – twierdzi Bartosz Matylewicz z Urzędu Miata w Dąbrowie Górniczej.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Właściciel odpowie prawdopodobnie nie tylko za drenaż terenu. – W tym momencie toczy się postępowanie o prawdopodobnie nielegalną wycinkę drzew – dodaje Krzysztof Tamborek, w-ce przewodniczący Rady Miasta w Dąbrowie Górniczej. Ten, kto takie prace zlecił lub do nich dopuścił, będzie musiał za nie odpowiedzieć, gdyż nigdzie nie zgłosił takiego zamiaru i nie przygotował dokumentów niezbędnych żeby uzyskać na nie zezwolenie. Dlatego poniesie konsekwencje.

Przede wszystkim wstrzymanie robót, po drugie przywrócenie stanu terenu czy stanu środowiska do stanu sprzed rozpoczęcia tych prac – tego domaga się Jolanta Prażuch z Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. A to może właściciela słono kosztować. Zwłaszcza, jeśli w wyniku takich działań storczyki się tu więcej nie pojawią.

Lipiennik jest gatunkiem bardzo wrażliwym. Lubi miejsca wilgotne, lekko podtopione. Tutaj niestety poprzez meliorację, a więc drenowanie tego terenu, poprzez wycięcie drzew, zdewastowano część tego siedliska – tłumaczy Jerzy Parusel.

Pytanie tylko, czy prawo natury zdoła pokonać ludzką bezmyślność, a prawo ochrony środowiska dać odpór kolejnym zniszczeniom.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button