W niebo głosy

Agnieszka Gałach do zespołu trafiła osiem lat temu. Choć zawodowym muzykiem nie jest wie, co to namiastka sławy. – Ludzie sobie czasami urlop do nas dostrajają, pytają kiedy mamy w przyszłym roku koncerty i właśnie wtedy są w tych miejscach, w których my jesteśmy na przykład nad morzem.
Dzięki atmosferze miłości panującej w Przemienieniu nie tylko na wakacjach zespół dorobił się kilku małżeństw. Teraz śpiewają w nim dzieci osób, które tutaj stawiały swoje pierwsze sceniczne kroki. – Było bardzo dużo przyjaźni, bardzo dużo radości, mimo że czasem próby były stresujące, bo trzeba było szybko coś zrobić, szybko zaśpiewać. Nagrywaliśmy zresztą płyty, kasety. I też noce były męczące, nagrywaliśmy w nocy – tłumaczy Aleksandra Kozioł, która śpiewała w zespole.
Założyciel, Wiesław Świderski i szef zespołu mówi, że w pracy nad nimi przez 25 lat sporo się zmieniło. – Kiedyś były takie czasy, że jak kogoś zabrakło na próbie, to wszyscy dzwonili “co się stało” itd. Teraz jest troszkę gorzej, bo jak proponuję niektórym młodym członkom, to pytają zaraz za ile.
Jednak jak mówią specjaliści nie o takie kategorie w muzyce chrześcijańskiej chodzi. – Gdyby tak brać ich działalność, w ogóle działalność takich zespołów chrześcijańskich pod kątem takim marketingowo-zarobkowym, to myślę, że tu 25 lat to nie byłoby możliwe – tłumaczy Grzegorz Bociański, dziennikarz Radia Em.
Roman Widaszek, który 20 lat temu właśnie w Przemienieniu poznał swoją żonę mówi, że zespół to nie tylko towarzyski fenomen. – Przez te wiele lat przewinęło się wiele osób, które w ogóle nut nie znało, także jest to rzeczywiście taka nietypowa formacja, gdzie spotykają się można powiedzieć “amatorzy”, w pozytywnym tego słowa znaczeniu z profesjonalistami.
Ale to nie nuty są tutaj najważniejsze. Godziny prób mają zupełnie inny cel. – Dla ludzi jednak, żeby przekazać trochę swojego talentu ludziom, którzy może też być chcieli, albo którzy się wstydzą, albo którzy po prostu lubią słuchać śpiewu i gry – powiedziała Iga Mierzejewska, wokalistka, studentka Akademii Medycznej.
I to właśnie publiczność najlepiej udowadnia, że dobra muzyka przyciąga nawet, a może właśnie wtedy gdy ze sceny przenosi się pod ambonę.