W obronie etatów?

Jarosław Zagórowski – prezes JSW to dziś w Jastrzębiu najbardziej poszukiwany człowiek. Na związkowym liście gończym są też pozostali członkowie zarządu spółki. – Oni myślą, że mogą sobie o wszystkim decydować jak im się żywnie podoba, ale my im to wybijemy z głowy – mówi Krzysztof Łabądź, WZZ Sierpień 80. To wybijanie zaczęli od zabijania… biur deskami. – Brakuje dialogu przede wszystkim, bo myślę, że w obecnej sytuacji w jakiej jest Jastrzębska Spółka, można różne warianty rozważać, ale trzeba rozmawiać – stwierdza Paweł Wieczorek, Związek Zawodowy Ratowników Górniczych.
Dziś o spokojnych rozmowach nie byłoby mowy. Dlatego pracownicy administracji dostali wolne, a prezes budynek zarządu omijał z daleka. Jak mówi to nie górników pracujących w jego firmie się obawiał. – Miałem też informację, że wczoraj byli kontraktowani nie pracownicy, tylko różni ludzie na jednej z kopalń – płaci się po pięćdziesiąt złotych za przyjście dziś pod budynek zarządu, żeby zrobić tę burdę – oznajmia Jarosław Zagórowski, prezes JSW. Liderzy związków kategorycznie zaprzeczają. Mówią, że do ostrego protestu zmusiła ich nieudolność prezesa. – Nie przedstawił konkretnego programu antykryzysowego, bo my liderzy to rozumiemy, ale załoga chce pracować – odpowiada Zenon Dąbrowski, ZZG w Polsce.
I właśnie, żeby mogła potrzebne są oszczędności. Dlatego zarząd nie chce zgodzić się na podwyżki. – My musimy naprawdę walczyć o przeżycie, bo żarty się skończyły – oświadcza Jarosław Zagórowski, prezes JSW. Huty wygaszają piece – razem z nimi gasną nadzieję na większą sprzedaż węgla. Spółka ogranicza wydobycie – prawdopodobnie dla górników weekendy zaczynać się będą w piątek. – Nie wiemy co z nami się stanie, czy nie zostaniemy zwolnieni z zakładu pracy, czy będziemy otrzymywali wynagrodzenie, czy nie będą nas rzucać gdzie będą chcieli na jaką kopalnie? – pyta Piotr Parkowski, NSZZ Solidarność.
Te obawy związane są też ze zmianami w spółce. Od maja pracodawcą górników będzie bezpośrednio JSW, a nie jak do tej pory poszczególne kopalnie. Zbiorowe układy pracy będą zastąpione jednym – wspólnym. – Ja mam obowiązek dać ludziom pracę i jeśli będę widział, że gdzieś ta praca jest, to ja muszę mieć swobodę przenoszenia pracowników aby tę pracę mieli – wyjaśnia Jarosław Zagórowski, prezes JSW. Wiadomo, że po wprowadzeniu jednego układu pracy kilkadziesiąt osób na pewno straci etaty – związkowe. Przy jednym pracodawcy zmniejszy się liczba komisji zakładowych. I pewnie to najbardziej zaognia konflikt. – Jeżeli zarząd przetrwa i prezes sobie poradzi, to wyjdzie dużo silniejszy i będzie traktowany z dużym szacunkiem przez władze innych spółek. A jeżeli nie to znowu się okaże, że związki zawodowe w górnictwie są na tyle mocne, że mogą przyczynić się do wymiany zarządu – podsumowuje Jerzy Dudała, “Nowy Przemysł”.
Tyle, że w tej walce związki oprócz petard właściwie nie mają broni. Mówią o strajku. Ale w sytuacji gdy spółce na dużym wydobyciu nie zależy, to bardzo słaby argument.