W oczekiwaniu na pomoc

Skuszeni obietnicami pośrednika w Uzbekistanie postanowili przyjechać do Polski. Trzy i pół tysiąca dolarów za miesiąc pracy – tak miało być. Na miejscu okazało się, że wypłata jest kilkukrotnie niższa. Po dwóch miesiącach pracy siedemnastu Uzbeków powiedziało dość. Mieszkamy już tu 7-8 dni na ulicy. Zarobiliśmy pieniądze nie możemy jednak ich odebrać i wrócić do domu – mówi Murad Avazov. Nie mogą wrócić, bo nie mają za co. Zamiast obiecanych dolarów, dostawali po 5 złotych za godzinę. By dostać taką “fuchę” musieli zapłacić pośrednikowi trzy tysiące dolarów. Polska firma, która na miejscu korzystała z pracy obcokrajowców zarzeka się, że z oszustwem nie ma nic wspólnego. Stawki były ustalone z góry i jak podkreślają jej przedstawiciele, to uzbecki pośrednik obiecał tym ludziom gruszki na wierzbie. Firma Bertur Biznes nabiła w butelkę i tych ludzi, którzy przyjechali no i my tez jesteśmy oszukani – stwierdza Grzegorz Smużniak, dyrektor firmy budowlanej “Jukow”.
Odpowiedzialnego za całe zamieszanie, jak się okazało, nie trzeba było daleko szukać. Pomimo zainkasowanych do kieszeni tysięcy właściciel Bertur Biznes śpi w sporym luksusie, bo sam w jednym namiocie. Ci, od których wziął pieniądze, nie chcą mieć z nim nic wspólnego. On sam zapewnia, że o żadnym oszustwie nie może być mowy:
Nikt nie próbował ich oszukać. Przyjechaliśmy tutaj dobrowolnie – mówi Ravshen Ruziev. Dobrowolnie z jedzeniem i wszelką inną pomocą przychodzą do nich okoliczni mieszkańcy oraz służby miejskie. I jak dodają ci ostatni, nic więcej nie mogą zrobić. Legalnie i oficjalnie są w Polsce. Jeżeli nie kradną, nie awanturują się, nie robią niczego złego to wolno im nocować na trawniku.Nie ma w moich słowach żadnej złośliwości . Tylko ja wiem, ze najłatwiej pytać magistrat – “i co wy zrobicie?”. Przepraszam bardzo, ale to nie jest nasza kompetencja – tłumaczy Marek Jarzębowski, Urząd Miasta w Gliwicach. Ci obywatele mają wizy długoterminowe dlatego nie ma powodu , żeby zostali wydaleni z kraju – dodaje Marta Malik, Śląski Urząd Wojewódzki. Te wystarczające dla władz zainteresowanie jest oburzające dla tych, którzy przychodzą codziennie do “koczujących”. Tutaj ludzie mówią , że tych “uchodźców” traktuje się gorzej jak psy. Bo przecież psy z ulicy zbieramy wywozimy do schroniska, pomagamy im, a tym ludziom nikt nie chce pomóc. To nie, że nie może – ewidentnie nikt nie chce pomóc – uważa Henryk Mizerski, który pomaga Uzbekom.
Uzbecy choć z jednej strony wściekli, a z drugiej wdzięczni za wszystko co od Polaków dostają, czuja głównie jedno. Nam wstydna, wstydna, wstydna, wstydna – mówi Murad Avazov. Być może patową sytuacje uda się jednak rozwiązać. Firma Jukow stara się przejąć pracowników z rąk Uzbeckiej firmy. Jeśli to się nie uda uzbeccy koczownicy na wyjazd z Polski będą musieli poczekać. Nie wiadomo jak długo.