W podzięce za poświęcenie

Namiastka normalności w specyficznych warunkach. Bolesna diagnoza przekreśliła im dzieciństwo, przewróciła też do góry nogami codzienność ich rodziców. – Całe życie tutaj praktycznie jest, drugie dziecko w domu niestety jest bez mamy, ale jakoś dajemy radę – stwierdza Aleksandra Szkutnik, mama trzyletniej Zosi. Nie łatwo się pogodzić, gdy na białaczkę zachoruje niespełna trzyletnie dziecko i jego domem staje się szpital.
W Chorzowskim Centrum Pediatrii i Onkologii w Dzień Matki jednak nikt nie okazywał słabości. A święto to miało tu szczególny wymiar.
Do tego nietypowego koncertu mali pacjenci przygotowywali się od kilku tygodni. Chorym na białaczkę czy nowotwory otuchy dodawał siedmioletni Mikołaj. – Na początku to nie chciałem być w szpitalu, ale później jak już się poprawiło i miałem tu kolegów, to chciałem tu być – wyznaje Mikołaj Sobania. Choć dwójka jego przyjaciół z oddziału przegrała walkę z chorobą, jemu udało się ją wygrać. A wielomiesięczne leczenie jeszcze bardziej zbliżyło go z mamą. – Razem chorujemy, razem zdrowiejemy, razem jeździmy do szpitala na wizyty i wszystko robimy razem – oznajmia Lidia Sobania, mam Mikołaja.
Organizatorka koncertu podkreśla, że obecność matki na oddziale dodaje dziecku sił do walki z chorobą. – Każdy zastrzyk, każdy zabieg i każde podejście kogoś, kto ma biały fartuch jest łatwiejsze, bo kiedy mama jest z boku i głaszcze, to wszystko mniej boli – podkreśla Agata Biesiadecka, organizatorka imprezy.
Każdy mały pacjent to też wyzwanie dla lekarzy, którzy nie raz musieli odpowiadać na trudne dziecięce pytania. – Nie wiem czy kiedykolwiek nauczę się rozmawiać z tymi starszymi dziećmi, które wiedzą co to choroba, które pożegnały swoich przyjaciół i myślę, że będziemy się całe życie tego uczyć – przyznaje Maria Wieczorek, ordynator oddziału onkologii i hematologii dziecięcej.
Matki chorych dzieci życzyły sobie w ten dzień tylko jednego, aby za rok mogły spotkać się tu w tym samym gronie jako zwycięzcy.
Walka o życie pacjentów onkologii bez wiary nie miałaby sensu. A znosi się ją łatwiej, gdy obok jest ta najbliższa osoba, która jest w stanie zrobić wszystko, by na twarzy dziecka pojawiła się radość.